Miauuuu. Nawet nie przypuszczałam, że w dziesiątej części mojego wątku duża zgotuje mi taką niespodziankę: łazienka jest zajęta
Jest tam ten
.
FasolkaTo jest kocurek, na którego mówię Duży Miziak. Złapany do kastracji 11 maja tego roku (i zdjęcie zostało zrobione w maju), po kastracji został wypuszczony. Jest bratem albo kuzynem (urodzonym w tym samym czasie) Nosia.
Przez chwilę nawet byli w jednej klatce po zabiegach. Noś nie został już wypuszczony, a Miziak tak. To bardzo łagodny kocurek, mateosia go kiedyś widziała na podwórku. Nie chcę, żeby tam żył na zmarnowanie, nie jest wystarczająco ostrożny. U mnie nie może zostać. Szuka domu.
A łapałam go tak:
niedawno próbowałam go wsadzić do transportera (od dawna brałam na ręce, kiedy np. chciałam, żeby zmienił trochę miejsce jedzenia, albo nie wchodził mi pod nogi i przestawiałam). Byłam wtedy sama, on protestował, jest duży i silny, nie chciałam, żeby się wyrwał, uciekł i nigdy więcej nie przyszedł, więc dałam spokój. I wypatrywałam pomocy. Nie miałam też klatki łapki. Dziś miałam klatkę łapkę i transporter, Ewa właśnie nadciągała, a kotka, którą próbuję złapać na sterylizację od wielu miesięcy, nie przyszła, więc wzięłam go na ręce i weszłam za drzwi do budynku, poprosiłam Ewę, żeby przytrzymała kontener (Ewy się bał, więc stanęła trochę z tyłu), wsadziłam, zamknęłam, postawiłam, zostawiłam Ewę na schodach i poszłam dalej karmić koty. Wróciłam, wstawiłam do łazienki transporter, do transportera śniadanie. Nie wypuszczam go z transportera, bo muszę odpchlić itd. - ale w gabinecie.
Proszę o ciepłe myśli.