Jadę z domu na 5 dni...a ONI zostają.Z MK, moją mamą.Ale i tak jestem smutna.Zawsze doznaję uczucia rozdwojenia jaźni , kiedy wyjeżdżam.Cieszy mnie urlopowanie i potwornie martwię się zwłaszcza o persy.Czy mama da radę rozczesać brzuś Ameci?Czy dobrze umyje twarzyczkę Leosia?Czy nie wyczesze ogona Fioni?Czy właściwa puszeczka trafi do właściwego brzuszka?Czy MK aby wyczyści kuwety?Czy będą mieli dosyć cierpliwości żeby dać Fio mjenso, tzn.trzymali jej w ręce przed dziobem aż się dziewczynka namyśli?Czy MK będzie dolewał przegotowanej wody do miseczki z piciem?Czy dosypie im chrupeczek?
Małż śmieje się,że na następne wakacje poprostu weźmiemy persy.Ale ich by to nie uszczęśliwiło...
Mela może tak.Ale nie koty.
Idę się pakować, choinkę rozbierać itp...
