Pszyszłem. siła pożytecznych rzeczy była do zrobienia.
Ale, ale. Ustna pochwała za piękny stosik chrustowy. Chrustu nigdy dosyć!

(się przykryje plandeką i będzie
na zaś)
Powiastka bynajmniej nie filozoficzna, ale za to z happy endem, pod wdzięcznym tytułem: "Jak to jednak trzeba uważać".
Po hucie poszłam po wyniki Kulki. Odebrałam. Dobre. I tak wyszłam z lecznicy, i tak sobie myślę:
- "W sumie plucha i obrzydlistwo, to pójdę
dodom sadło hodować. Z drugiej jednak strony, lodówa pusta, mus jakieś zakupy zrobić. A niech będzie moja krzywda - pójdę po te zakupy".
Najbliżej był Lidl. Kupiłam co trzeba i podczas lawirowania między niezbornymi klientami pomyślałam, że właściwie to mam ochotę na loda. W lodówkach lodowych szału nie było, ale wybrałam. Całkiem spory oblany czekoladą. Poszłam do kasy, stanęłam w ogonku, zapłaciłam, zapakowałam się, wyszłam, odpakowałam loda. Jem. Idę krokiem rozmaitym i jem. Jem z lubością nie zważając na, ukradkiem rzucane, spojrzenia przechodniów. I nagle widzę idącą w moją stronę młodą mamę z córeczką w wieku mniej więcej początkowo przedszkolnym. Jak mikrusik mnie zobaczył, dalejże marudzić:
-"A ta pani je loda. Maaamooo, ja też chcę loda".
Biedna kobieta podniosła głowę i wtedy zobaczyłam w jej oczach jak cały misternie utkany matczyny plan wychowawczy wali się w gruzy. Próbowała, biedaczka, coś tłumaczyć, że nie wolno, że dopiero była chora, że pani doktor nie pozwoliła. Nic. Mała uparcie wskazywała na mnie swoim różowych palujdem i stanowczo domagała się loda. Poczułam się winna. Oczami wyobraźni zobaczyłam tragedię rodzinną, rozłam w małżeństwie i ludzi w białych fartuchach pochylających się ze złośliwym uśmiechem nad dogorywającym dzieckiem.
Postanowiłam użyć autorytetu zabersa. Podeszłam do małej i powiedziałam:
-"Nie jedz lodów w styczniu. Tylko złe starsze panie jedzą lody w styczniu".
Mała zdębiała, ale do końca nie była przekonana. Dołożyłam z lewej flanki:
-"Chcesz zostać złą starszą panią?".
Tu doczekałam się błyskawicznej odpowiedzi:
- "Nie"
- "To chcesz jeszcze tego loda?" -dopytałam
- "Już nie chcę"
- "I bardzo dobrze"
Wróciłam do domu nie tylko w poczuciu sumiennie spełnionego obywatelskiego obowiązku, ale prawie uratowania świata.
Jak to jednak trzeba uważać w jakich okolicznościach przyrody się jada lody.
edit: ą mi zeżarło