Jestem i żyję

. Byłam w emce z dekoderem cyfrowego polsatu, bo mi parę dni temu zniknęły programy, kilka razy dzwoniłam, mieli na nowo włączyć sygnał i dalej nic

. Kobitka z punktu zadzwoniła gdzieś do Warszawki i opieprzała gościa z którym się połączyła. Ma zadzwonić jak już coś będzie. Dobrze że chociaż internet mam.
Ofelia trochę lepiej. Nadal od czasu do czasu siada przed kocimi drzwiczkami i paczy. Mała Czarna bezstresowa jak chodzi o Ofelkowe paczenie. Szkoda że nie była taka spokojna u weta

.
Ofelia trochę mało je. Tylko pytanie, czy się tym denerwować, czy nie, bo ona wogóle słabo je, ma lepsze i gorsze dni. Spróbuję ją jeszcze trochę wybrykać. Ją chociaż mogę wybrykać, podczas gdy Carmen musi się nudzić w łazience.
Acha, jak wróciłam z emki, to Ofelia mnie wylewnie przywitała. Tak jak zwykle. Po przyjściu z pracy nie było tak pięknie, bo miałam w ręku transporter z Małą Czarną, ale za to potem polizała mi biedną zgryzioną rączkę. Kochane moje pręgowane maleństwo

.