Witam Was w Nowym Roczku, jak zawsze wieczorową porą, zgięta w pełnym ukłonie...
Tak mnie połamało...
No bo zgodnie z
moją tradycją musiałam się rozchorować...zawsze popełniam ten sam błąd...i nie tylko z okazji powitania kolejnego roku choć tym razem trafiło na Sylwestra
Zawsze w okresie zimowym kiedy grzejemy, w chałupce mamy tak ciepło, że chadzam sobie w letnich bluzeczkach i jest bardzo fajnie, do momentu, kiedy nie odbierze mi rozumu

i nie wyjdę taka
roznegliżowana przed dom zawołać futrzaki....najpierw nie myślę co robię, a potem sama sobie tłumaczę, że przecież ja tylko tak na chwilkę, przecież to tylko momencik...
W Sylwestra też wylazłam na taras popatrzeć na race, kiedy poczułam jak mnie przeszyło zimno od karku przez plecy aż po....
d , uświadomiłam sobie, że pewnie będę znowu chora, no i długo nie czekałam, trzyma mnie do teraz

Nasze zwierzaczki w Sylwestra były bardzo grzeczne.
Kropcia próbowała najpierw usnąć pod choinką, ale pół godziny przed "wybuchami" przeniosła się do szafy i ku naszemu zaskoczeniu dołączył do niej Kacperek
Lunka nie była mocno zainteresowana tym co się działo, trochę pospała w koszu w sypialni, potem poszła do drugiego pokoju, wskoczyła na parapet i obserwowała co się dzieje z drugiej strony domu, natomiast Żuczek był mocno zainteresowany, biegał wokół nas, a wokół niego plątał się Cudaczek, jamnisio szczekał radośnie i czekał na smakołyki, za każde podbiegnięcie do okna i wyjście na taras, dostawał smakusia, był brany przez męża na ręce i traktował cały ten hałas jak zabawę, no i jakoś wszyscy przeżyliśmy...
Poprzedni jamniś też się nie bał, no, ale nasze jamnisie to odważne chłopaki

Fotki jutro, teraz padam....
Musiu...tęsknimy....1.09.2012