No niestety, przyroda generalnie jest okrutna i my w tym łańcuchu też czasem musimy wybierać, kto ma przeżyć. Komary albo ja, a ostatnio musiałyśmy wytłuc osy, które zrobiły sobie gniazdo akurat w sypialni kotów wydziałowych. Jak usiłowałam im to wyperswadować, to mnie udziabały. No nie mogłam pozwolić, by podziabały koty.
Się naogladaliśmy z Teżetem ostatnio Nat Geo i powiem wam, że kilka razy musiałam wyjść z pokoju a Teżet autentycznie był wstrząśnięty. Niby wiemy, że natura jest bezwzględna, ale wiedzieć, a widzieć to dwie różne rzeczy. I zaręczam, że na tych filmach nie było pół człowieka.
Inna sprawa, że zwierzęta robią to, co muszą. Człowieka okrucieństwo często po prostu bawi.
I to dopiero jest przerażające.
W naszym lesie prostactwo już zaczyna strzelać. I Gabunia i Fistasz nie odstępują mnie na krok.
Potem już będę musiała siedzieć na dole, by Leon nie wpadł w panikę.
Generalnie uwielbiam fajerwerki, ale na pewno nie w takim miejscu, gdzie mieszkamy... Chyba złożę jakąś petycję do gminy w sprawie zakazu strzelania w lesie...
