


Moderator: Moderatorzy
Marta pisze:No więc wczoraj: najpierw był telefon od jakiejś pani ze Spadowej (to jest tam, gdzie te zwierzaki mieszkały na początku całej historii), że kręcił się tam podobny pies. Ania poleciała sprawdzić ok. 11, ale na tamtej posesji leżał dziewiczy śnieg i nie było śladów żadnych łap. Zostawiła jedzenie i poszła do domu. Ledwo wróciła, kolejny telefon; pies pojawił się na Zakolu Wawerskim i tym razem to na pewno był on- osoby, które go spotkały spacerując z psami, bywały w Konstancinie i znały go. Z psami się przywitał, ale do ludzi nie chciał podejść i po pewnym czasie pobiegł znowu w krzaczory. Więc Ania i Ula znowu popędziły w to miejsce, chodziły,l wydzierały się, skostniały, ale go nie spotkały. Ula zadzwoniła do mnie, więc wzięłam Tosię jako psa tropiącego w samochód i pojechałyśmy tropić - z Ulą która ledwie zdążyła odzyskać czucie w paluszkach. Tosia owszem tropiła, była bardzo podekscytowana, obsikała sumiennie całą trasę, ale było późno, pies na pewno już gdzieś się zaszył na nocleg i okrzyków nie słyszał. Jednak bardzo liczyłam, że następnego dnia przyjdzie po śladach zapachowych i rzeczywiście tak się stało. Rano Ula i Ania znowu tam poszły i Prezes wyszedł prosto na nie, już właściwie na skraju Gocławia, w tunelu pod trasą Siekierkowską przyjdzie po śladach zapachowych i rzeczywiście tak się stało. Rano Ula i Ania znowu tam poszły i Prezes wyszedł prosto na nie, już na skraju Gocławia, w tunelu pod Trasą Siekierkowską. A teraz jest u Uli. Ania będzie przekonywała zazdrośnicę Zorkę, że drugie futro w domu to świetny pomysł
Urszula pisze:Moi Mili!
Boze Narodzenie jest okresem cudow i jeden nam sie przytrafil.
Prezes "wyszedł z obroży" na spacerze w Rembertowie 7 grudnia.
Kasia od irlandow spotkala go na Zakolu wawerskim w czwartek o zmroku - byl blisko, grzecznie przywital sie z psami, ale nie dal do siebie podjesc ludziom i w koncu uciekl. Mialam o tym informacje natychmiast i bylam tam jakies pol godziny pozniej, ale juz go nie bylo. Do dziewiątej czy dluzej na kilka zmian "deptalismy " zakolowe laki, nawolujac - ale bez skutku. Nastepnego dnia (wczoraj) rano Ania i ja ze swiezym zapasem ogloszen wybralysmy sie tam znow. Zabralysmy lornetki, przygotowane bylysmy na kilkugodzinne "czesanie zakola dwuosobowa tyraliera". Prezes wyszedl nam na przeciw (moze szedl po wczorjaszych sladach?) spotkalismy sie na koncu ulicy Kosmatki (dla "goclawian": przy tunelowym przejsciu dla pieszych pod trasa siekieowska). Najpier lekko nieufnie obszadl nas bokiem, ale gdy nas poznal doslownie rzucil sie nam w ramiona. Zalozlysmy mu szelki i obroze i ruszylysmy do mnie. Rownym szybkim marszem, bez klopotow i problemow Prezes zaprowadzil nas do mnie do domu. Ania trzymala smycze, ja otwieralm drzwi). Uszy do gory, ogon do gory, z mijanymi pasmi sie obwachiwal z wlasnej inicjatywy, ludzi mijal lukiem, ktory miescil sie na szerokosci chodnika nad kanalkiem. Jednym slowem zachowywal sie z wiekszym spokojem, opnaowaniem i pewnoscia siebie niz gdy byl u mnie w miescie latem.
Pierwsze doba minela bez problemu. Zulowy "ponton" zaakaceptwal od razu. Kanape tez. Spokojnie znosil wchodzacyh i wychodzacych ludzi, interesujac sie nimi bez leku i namolnosci. Mialam umówiony transport stołu i krzesel z mojego obecnego do przyszłego mieszkania, wynoszenie mebli nie zrobilo na nim szczegolnego wrazenia. W nowym, pustym mieszkaniu spokojnie polozyl sie na wycieraczce. W nocy poszlam po zakupy (tesco 24), kolejki do kasy mimo polnocnej pory byly spore, wiec w sumie zostal sam na niemal dwie godziny - bez problemu. Spalam w sypialni - Prezes zostal w duzym pokoju na pontonie, ze dwa razy w nocy przyszedl sprawdzic "stan osobowy w domu", wyraznie pokazujac kiedy chcial wyjsc "sanitarnie" (kole 6 rano).
Dzis rano na spacerze "zaciagnal" mnie do mijanych w sporej odleglosci grup psow. ladnie sie przywital: "jak rowny z rownym" z psami, sukami, malymi, duzymi. Rozglada sie tez "po ludziach" - jakby kogos szukal.
Na razie zostanie u nas - trzeba go troszke "odchuchac".
Wielkie, serdecznie dzieki wszystkim, ktorzy mysla, mowa i uczynkiem do tego cudu sie przyczynili. A szczegolnie: Julicie, ktora rozwiesila tony ogloszen wszedzie w zasiegu "psiego marszu" , jedzial sprawdzajac wszelkie sygnaly, Marcie, ktora koordynowal cala okcje z lozka, a ledwo z lozka wstawszy ruszyla z Tosia na poszukiwania Prezesa, Ani, przez dwa tygodnie niemal codzienne depczacej kilometry lasow i lak. No i Kasi z ekipa, ktora byla we właściwym miejscu o właściwym czasie i natychmiast dala znac, a potem wlaczyla sie do nocnych poszukiwan.
Reasumujac: WARTO szukac igly w stogu siana
Zdrowych, radosnych Swiat Bozego Narodzenia!
Urszula
Dobrego domu szuka „owczarek wawerski” PREZES
PREZES Dość duży, ale bardzo łagodny pies. Nastawiony na kontakt i współpracę z człowiekiem. Chętnie się uczy i ładnie skupia na zadaniu do wykonania. Jest myślącym zwierzakiem, lubi wiedzieć i rozumieć, co się wokół niego dzieje – więc gdy dzieję się zbyt dużo rzeczy nowych i nieznanych chwilę trwa zanim sprawę przemyśli. Doskonale by się spełnił w roli stróża – w stosunku do obcych ludzi i zjawisk zachowuje rezerwę, posiada piękny, głęboki „szczek”. Ma świetny kontakt z innymi psami i do perfekcji opanowany „między-psi sposób komunikacji”. Mieszkał z kotami i jest im przyjazny.
Przez jakiś czas mieszkał w kojcu z innymi psami, w tej chwili przebywa w domu tymczasowym w mieszkaniu w bloku. W domu jest spokojny, nie niszczy, nie „znaczy” terenu. Odnajdzie się zarówno w przyjaznej ciepłej budzie, jak i na wygodnej kanapie.
ZAINTERESOWANYCH ADOPCJĄ PROSIMY O KONTAKT: 662 483 735 lub 600 287 602
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości