Zaraz, zaraz, ja tu muszę coś poprostować, bo tu się jakieś przekłamania pojawiają
Przede wszystkim Filip nie usłyszał, że jest gruby, (najwyżej przygłuchy skoro
co niedosłyszy to znowi 
) bo od samego progu wygłaszałam, że przytył, ale nie, że gruby

Gruby to on by był jeśli by pozostał pod opieką p. Tereski

Zaokrąglił się chłopak fajnie - jest w tej chwili takim akurat krągłym uroczym burasem.
I wcale nie dziczył

Siedział sobie nieśmiało w pobliżu i się przyglądał co to za baby przyszły i czego chcą. Raczej wystraszony kot w towarzystwie obcych nie siedzi na widoku i nie pucuje futerka. Z biegiem wizyty, gdy Asia wzięła go na kolana i zaczęła głaskać rozmruczał się cichutko i pozwolił drapać pod brodą. Nie rozumiem czemu nikt go nie chce, przecież to kot, który po prostu w domu JEST, nikomu nie przeszkadza i z wdzięcznością przyjmuje to, co człowiek chce mu dać.
Jego przeciwieństwo to Dyzio, którego niezależnie od gości wszędzie pełno, który na ręce da się wziąć, ale tylko na chwilkę, bo przecież nie ma czasu, który od razu testował zabawki, wyjęte z plecaka, który absolutnie nie pozwolił obciąć sobie pazurków i walczył o nie jak o niepodległość. Walka jednak polegała tylko na wierzganiu i darciu japy, Dyzio nie wie, że ma zęby, które da sie użyć w obronie, a w sumie z całej wojenki wyniosłyśmy z Ewą tylko niewielkie podrapania.
Co do przedzierania się przez gromadę szczekających psów, to może po nas nie widać, ale my z natury psiary, koty to miłość wtórna i nam burki naprawdę niestraszne, a po fredkowych zębach nawet śladów na dłoni nie mam.
Dziewczyny, trzeba coś zrobić by tym dwóm gagatkom pręgowanym znaleźć domy, Aśka jest świetnym domem tymczasowym, ma miejsce i podejście do zwierząt, szkoda byłoby zapchać taką miejscówkę pierwszymi tymczasami.
No i Asia ma jeszcze coś, w co sama nie za bardzo wierzy - odpowiednie podejście do adoptujących. Znaczy odpowiednie z naszego, kociarskiego punktu widzenia. Nie odda podopiecznych w pierwsze chętne ręce, oj nie

Musze pogłówkować nad kampanią reklamową dla chłopaków, bo mimo masy ogłoszeń nikt o nich nie pyta, ale w życie ją będziemy wcielać chyba dopiero po świętach, bo teraz to już ludzi głowy nie mają.
Z miłej wizyty wyniosłam jeszcze reklamówkę fantów na Bazarek przekazanych przez koleżankę Asi „na biedne koteczki”, postaram się to jutro wystawić.