Albert kochany, musi mu być ciężko -
Jagooda wspieram Cię duchem .
Zwierzę jak choruje , nie powie gdzie boli i ciężko od razu wszystko wyłowić. Mam nadzieję, że usłyszymy optymistyczny koniec historii tzn. że Albert Buła pokona choróbsko.
Co do Borysa natomiast , to wytrwale syczy i trzyma dystans. Nie wiedziałam, że on potrafi tak syczeć.
Wczoraj Yoko/Zoja podbiegła do niego i zatrzymała się ze 40 cm przed nim. Skubaniec nastroszył się jak puchacz i zaczął syczeć z otwartą japą, po minucie zrobił odwrót i wiał do garderoby. Wiał tak walecznie, że aż się za nim kurzyło. Zoja, nie wiele myśląc za nim i po portkach łapą :
Pac! Bach ! Pac ! Bęc !
Ja w krzyk i za nimi

i zaczął się dom wariatów.
Towarzystwo się w końcu rozbiegło ( Zoja zaczęła już respektować, że jak się wydzieram tzn. że jednak trzeba ustąpić)
Nafuczałam na nią trochę, kichnęła na znak , że rozumie - tylko pojąć nie może.
Rano karmię je razem mięsem , z tym , że Borys na górze , Zoja na dole. Ona ma regularnego fisia na punkcie żarcia, syndrom głodu, czy coś. Przynajmniej już niekiedy zostawia i nie dojada, ale jak tylko widzi Borysa pędzi do miski i zjada na wszelki wypadek.
Muszę więc czuwać przy karmieniu.
No a dziś , położyłam koty na dwóch parapetach obok (odległość 1 m) i leżą odwrócone d... do siebie.
Borys ciekawy, czasem podpatruje, co to za "małpa zielona" leży obok :

a ona ma w nosie:
zdjęcia kiepskie, bo telefonem i pod światłoBorys już pomyka po domu, ale.. raz jedno, raz drugie zaczyna awanturkę. Przeważnie "oczno-słowną". No i ze spaniem Borys przeniósł się do szafki obok mego łóżka, tzn. wchodzi do szafki i zamyka za sobą drzwiczki , zostawiając małą szparkę
Brakuje tylko, żeby wywiesił kartkę : "Nie przeszkadzać"
A szylkretowa rozwala się bufoniaście

gdzie popadnie :
kanapa jest jej ulubionym miejscem 
Nic to. Ja jestem cierpliwa, dłużej niż miesiąc , dwa to chyba nie będzie trwać.
Głaszczę na przemian, całuję na przemian, czeszę na przemian, karmię razem.