Amico, cieszę się że mój wątek podnosi Cię na duchu. Ja tęsknię za pierwszą częścią, w której plotłam beztroskie dyrdymały. Teraz ciągnę takie smuty, że nikt już prawie nie zagląda.
Toster jak toster - baba z wozu, koniom lżej. Będę mniej prądu zużywać

I tak nie mam czasu na dekadenckie śniadanka. Tylko mi szkoda, bo to był prezent...
Wczoraj stoczyłyśmy z Antosią krwawą i bezwzględną walkę. Jeńcy nie byli brani. A trup (ludzki) słał się gęsto.
Już miałam odwoływać wizytę... Jednak udało mi się w końcu wgarnąć ją jakoś do transportera i podskakując na jedynej nieodgryzionej nodze, dowlokłam się do weta.
Antośka jest zaszczepiona.
Lusia została wypuszczona na salony. Wyszła krokiem królowej, fantazyjnie zarzucając przetrąconą miednicą. Obeszła niespiesznie terytorium, obwąchując po drodze każdego bardzo dokładnie. Z kundlem włącznie.
I... jest u siebie.
Od razu wiedziała, gdzie jest miejsce porządnej kocicy. Złożyła swój majestat kolejno na fotelu, parapetowym podupniczku, drapaku, stole, szafce w kuchni... I wszędzie jej było do twarzy. To koci ideał. Kiedy odrośnie jej futerko na zadku, będzie prawdziwą pięknością. Fuka na gówniarstwo. Szacunku nie mają za grosz...

Piotruś i Paulinka to beztroskie kocie dzieci. Radosne promyczki. Bawią się zawzięcie, kotłują z Helenką. Szaleją we czwórkę z Helenką i Antosią, że aż ściany drżą i tynk z sufitu się sypie. Apetyt mają wilczy. Karmię je częściej niż dorosłe koty. Wsadzam je wtedy do klatki, żeby nikt im nie pomagał. Zresztą wcale nie muszę wsadzać. Wystarczy, ze otworzę drzwiczki, a same pędzą z najdalszego kątka chatki i ochoczo wskakują do środka. Czasem wskakują wcześniej niż otworzę klatkę. Wiszą wtedy na drzwiczkach, tylko nogasy dyndają im w powietrzu.

Są słodkie, radosne, kochane. PEŁNE ŻYCIA!
Patrzę na nie i nie mogę się nacieszyć. Nie mogę uwierzyć, że tak niedawno leżały jak szmatki, nie mogąc podnieść się na łapkach, przełknąć kropli jedzenia.
One też tego nie pamiętają.

Życie jest cudem...