slava dziekuję za podpowiedź z Kalm Aid , dziś zamówiłam inernetowo, bo w Krakowie nie mogłam dostać ani w zoologicznych dużych, ani w mojej lecznicy. Dostaną kotki dwa , żeby razem ćpały, jeśli już. Borys oczywiście więcej, on tak i chce i boi się zapoznać , ale boi się bardziej. Yoko bardzo chce, ale się nie narzuca za bardzo

. Uspokajacze w sprayu są mierne, przynajmniej w tym wypadku. Zobaczymy jak będzie po Kalm Aid, kupię jeszcze taką karmę - słyszałam , że jest.
A teraz dziewczyny jest tak :

Byłyśmy dziś w lecznicy - rano, uparłam się , że chcę być przy usypianiu,że jej nie zostawię - bo tam sala poczekalnia do zabiegu, pełna płaczących kotów już. Martwiłam się, że YOKO sobie pomyśli - ZNÓW mnie zostawili.
Stwierdziłam głośno w korytarzu, że jestem fiśnięta

i muszę przy tym być, więc czekałyśmy razem na jej kolej. Ubawiło to wszystkich na tyle serdecznie, że mi pozwolili. Zasnęła u mnie na rękach.
No i miałam rację, bo jak ją teraz odbierałam wybudzoną, to tak żałośnie płakała, że mi się serce pokroiło na plasterki. A jak mnie tylko usłyszała i zobaczyła, to przestała zawodzić i już w drodze do domku siedziała cicho w transporterku. Teraz leży "se" i śpi obok mnie.
Lara zęby usunięte, wiek ocenili jej u nas gdzieś między 3/4 lata. Genetyka wchodzi w grę , lub wcześniejsze stany niedożywienia, albo jedno i drugie. Bakterie, czy cholera wie co

, tak jak paradontoza u ludzi. W każdym racie ząbki były zgniłe. Nie ważne , bo ona wsuwa wszystko, mięsko, serduszka, śmietanę, serki, jajka, chlebek z masłem, suchą karmę, mokrą karmę - po prostu wszystko. Nie to co Borys - pan saszetka i sucha karma, mięśkooo ewentualnie ,łaskawie - rozpuszczony Bąbel i tyle.
Teraz to się zmieni

mam nadzieję, bo Yoko mu tak wymiata , że nie będzie miał wyjścia. Dotąd rozważał : "jeść, albo nie jeść oto jest pytanie" . Teraz zaczyna wsuwać wszystko , na wszelki wypadek, póki odkurzacz nie dotrze do chwilowo pozostawionych misek.
Po pierwszym odrobaczaniu musi być drugie i to dwóch kotów teraz. Bo Yoko miała tylu pasażerów na gapę, że już się nie dziwię tej potrzebnej ilości pożywienia

, stado obcych.
Potem szczepienia, jak wyleczymy katar , bo chrumcia i sapie. No i do reszty będziemy sobie już żyć sielankowo.

Rozmawiam o tym z kocimi aniołami, powiedziały , że da się załatwić.
Jeszcze muszę
Jagoodzie powiedzieć, że jej maluchy to cudeńka jak z filmu. Na wątku z nimi wklejonym tu, jest zdjęcie kociaczka małego w transporterku, tak zawadiacko opartego w pionie o kratkę. Kotuś ma białe pazurki i ogólnie wygląda jak mały jeżyk

, ten był najsłodszy z całego "Twojego" miotu. Czarno-rudziaki(zaczynam kochać ten kolor) , krówek i czarny też piękne i ogólnie to jestem pełna podziwu, że Ci się w ogóle udało.
Tak "se" myślę, że razem z
ewar jak pójdziecie kiedyś tam, za sto lat do nieba, to w takiej kociej asyście, że ten z kluczami przy bramie

tylko się pięknie ukłoni i wpuści bez pytań.

jestem w szoku.