Najwyższy czas też się odezwać

Co prawda miałam lapka w szpitalu, ale było też doborowe towarzystwo i jedynie podczytywałam, ale skupić się nad pisaniem nie umiałam. Wygonili mnie we wtorek, czyli w 5 dobę po operacji. "Dr Hause" bał się, że jeszcze mu co wymyślę i wolał się mnie pozbyć

Miałam raka płaskonabłonkowego in situ, tzn. mam nadzieję że miałam i że tym razem wyniki z histo przyjdą dobre co będzie motywacją do tego, żeby się pozbierać. Na razie innego scenariusza nie przewiduję, ale jak już się okazało życie umie zaskakiwać. Rok temu Adria przechodziła to samo i kto by pomyślał, że za rok dopadnie mnie. Swoją drogą stwierdziłyśmy, że to zemsta kotek

W szpitalu nie obyło się bez kocich akcentów, bo już po jednym dniu pobytu zorientowałam się, że na blok w którym leżałam przychodzi wieczorem czarna sterylna koteczka i śpi sobie na kozetce

Była bardzo przytulasta i wywalała brzuch do głaskania

Dziewczyny z pokoju stwierdziły, że coś w tym jest i koty faktycznie same za mną łażą
Dzisiaj pierwszy raz po przerwie odwiedziłam nasze koty w CC i o mało się nie popłakałam jak witał mnie Karmel. Po czułościach nie odstępował mnie na krok. Nawet maluchy były jakieś łaskawsze i same dobrowolnie przyszły na głaski
Przed pójściem do szpitala miałam akcję z Miśką, która nagle zaczęła sikać krwią i miauczeć z bólu przy tej czynności. Na cito jechałam z nią w niedzielę do lecznicy i powtórnie w poniedziałek, żeby podać convenie, bo nie za bardzo miał by jej kto zastrzyki robić pod moją nieobecność. Do tabletek Miśka się nie nadaje, bo nawet ja jej podać nie umię, a moja córa po ostatnich potyczkach tabletkowych z Andzią stwierdziła, że nigdy w życiu nie włoży palców w pysk kota
Mój pobyt w szpitalu niestety zaszkodził kociakowi znalezionemu na podwórki ( młodsza siostrzyczka Emmy i Elzy). Reszta rodzeństwa już nie żyje. Ją jedyną udało się złapać na podwórku jeszcze w miarę w dobrej formie. Jednak z powodu mojej choroby nie mogłam ją zabrać do domu i wzięła ją babeczka z podwórka. Brak doświadczenia doprowadził do tego, że kociak właśnie walczy o życie w lecznicy. Mam nadzieję, że z tego wyjdzie i nie będę miała jej na sumieniu
