Ale kot drobniejszy z budowy, to nie to samo, co karłowatość, która przekłada się na wieloorganową deformację. Nie byłabym w stanie brać na siebie takiej odpowiedzialności.
Wystarczy mi 20 lat życia z obawą o Skandiego. Miałam nadzieję, że kolejne zwierzęta będą zdrowe. Zwłaszcza, że to wszstko koszty olbrzymie. Ale życie napisało inny scenariusz. Po tych wszystkich przejściach, to zdowie moich futerek jest bardzo wrażliwym punktem.
Ja nie mogę ze względu na właśne zdrowie żyć w ciągłym stresie. Dlatego, choć podziwiam opiekę nad chorymi zwierzętami, sama się na pewno w najbliższych latach nie podejmę.
Do tego trzeba mieć nerwy ze stali i bardzo dobre zaplecze pieniężne.
U rodowodowego zwierzęcia raczej nic wyjść nie powinno, po to właśnie bada się rodziców, zna się historię zdrowotną przodków.
Oczywiście jakieś nieszczęście może się trafić zawsze. Ale moim zdaniem dużo mniejsze jest jego prawdopodobieństwo.
Kupuje się wtedy zwierzę o dobrych genach, po świadomych krzyżowaniach. Oczywiście hodowla hodowli nie równa.
A sprawę krwi w kale pewnie można wyjaśnić diagnostyką przeprowadzoną krok po kroku. Przyczyn może być wiele, należy zacząć od sprawdzenia najbardziej oczywistych. Dieta też jest bardzo ważna w takich przypadkach.
Nie wprosiłaś, zawsze jesteście mile widziane. Wrzuć czasem fotkę Bejbuni.
Ja dziś miałam gości i troszkę zamieszania. Niech ktoś jutro mnie skrzyczy i przypomni o fotkach.
