Chora byłam, a teraz jestem strasznie zmęczona
Nasze zwierzaki przechodzą same siebie... jak wrócimy z pracy prześcigają się w żądaniach - Drako siedzi w kuchni i domaga się kolacji, Balto przynosi piłeczkę, żeby się z nim bawić w ogródku (dodam, że jakieś pół godziny wcześniej psy były na spacerze). Osama na oknie w kuchni, a Ufi na oknie w sypialni drapią w szybę, żeby wyjść. Za chwilę Osama wraca do domu, pędzi do kuwetki... i załatwieniu palących potrzeb znacząco patrzy na kuwetkowego, podkreślając, że może być awantura "bo żwirek był nieświeży". Oziu pod drzwiamy ryczy, że czas na werandowanie. Grodzio na poddaszu wali co sił w podłogę, że chrup jeszcze nie podano, a przecież miseczka jest od dawna pusta .... To nie są zwierzęta - mamy w domu zastęp jakichś zwierzo-terrorystów

Sąsiad dziś nam poradził, żeby najbardziej uciążliwych wysłać na tydzień do hotelu dla zwierząt. Powiedział, że to testował i się sprawdza. Po powrocie trochę się boczą, ale generalnie jest lepiej. Musimy to rozważyć.
Jak dziś wietrzyłam Ozziego, sąsiad jamnikowy, wyprowadzał Idefiksa - nie wyglądał na szczęśliwego

Sąsiad oczywiście, bo Idka nie widziałam
