Miałyśmy kotkę 8 letnią, czarną, zwykłą, zgarniętą ze szkolnego placu, gdzie tyle tat mieszkała i rodziła maluchy. Nie była ani miłą, ani zabawną kotką. Nie bardzo lubiła, żeby ją głaskać. Pokazała nieraz pazurki.
Czekała , czekała i czekała. Inne koty odchodziły. Różne - ładne, małe duże, a Miki nikt nie chciał
I przyszła Pani po małego kotka. Pokazałam jej Mikę na zdjęciu. Pani zabrała transporterek i pojechała po Mikę stwierdzają, że
biedna kicia, jak ja jej nie wezmę , to nikt jej nie będzie chciałI grzeje Mika dupkę w swoim łóżeczku, i ma jak w niebie.
Po tym zdarzeniu zaczęłam znowu wierzyć w to, że dla każdego kota jest miejsce w jakimś domu. Tylko trzeba szukać, trafić akurat na TĘ odpowiednią osobę. Ona na pewno gdzieś jest.
Nie poddawajcie się
