Złotooka szylcia już w domu!!! Merka ma koleżankę, Kolię.

Dopiero mam chwilkę

Tosi jest już lepiej,tylko problem w tym że nic a nic nie kuwetkuje

potrafi zrobić kupę do fartuszka-coś mi to nie pasuje,nasika na łóżko-a kuweta czysta-może dlatego ją wyrzucili-nie wiem

Lenka natomiast cały dzień asystowała przy gościach-nikogo się nie boi :piwa:

nie ucieka jak widzi nowe twarze.Bardzo dużo dzisiaj zjadła-najbardziej smakowało jej Żwirka urinary-musiałam szybciutko zabierać.Nie miałam jeszcze tak grzecznej kotki-chodzi dostojnie w fartuszku

i muszę powiedzieć że pięknie w nim wygląda. :1luvu:

Jutro musimy jechać na zastrzyk-vatka jeszcze da znać czy będzie mogła dojechać.

Lenka szybko dochodzi do zdrowia,dużo je,zaczyna się bawić

,polować ze Żwirkiem przez okno :mrgreen:

Lenka ma piękne oczka :1luvu:

ładna ta Lenka :1luvu:

Jest problem z Tosią :cry:

Kotka załatwia się poza kuwetą.Moim zdaniem jest to problem zdrowotny, ale domek nie chce jej trzymać dłużej.Ona była osłabiona po zabiegu, była na mrozie, musiało to odbić się na jej zdrowiu :cry:

To domowa, piękna kotka z dłuższym włosem, takie są bardzo delikatne.

Może ten kaftanik ją krępuje? Miałam jedną kotkę, która będąc w kaftaniku przewracała się tak jakby nie umiała chodzić, nie trafiała do kuwetki. Po zdjęciu kubraczka wszystko się uspokoiło.

Moja Kicia w kaftaniku po sterylizacji też nie była sobą... Osowiała, apatyczna, kompletnie bez życia, zachowywała się zupełnie inaczej niż zwykle. Typowa depresja kaftanikowa. Lekkie zaburzenia równowagi też pamiętam. Zdjęliśmy go przed czasem (miała nosić 2 tygodnie) i odzyskaliśmy kota! Co ciekawe, Kicia wcale nie interesowała się szwami... Także super, że Lenka tak dobrze znosi różowe chomątko

A Tosi być może pomoże zdjęcie kaftanika.

Proponowałam drugą kuwetę z piaskiem, zrobienie badań, ale ja nie mam kontaktu z tym domkiem.
Szkoda, bo kotka jest miła, atrakcyjna, na pewno znalazłaby domek.

Zadzwoniła do mnie siostrzenica z Belfastu czytająca wątki ,wysłała pieniądze i poprosiła żeby umówić Tosię na wizytę w Lublinie na Akademii-tam ją gruntownie przebadają :ok:

W piątek o 9 rano ma być na miejscu :ok:

Tutaj zbyt dużo straciliśmy ukochanych zwierzątek poprzez błędne diagnozy.Tosia jest śliczna,długi włos-rudo-czarna-a więc kciuki na piątek zamawiam.Teraz pędzę szukać psiej jamy :mrgreen:

a póżniej z Lenką na zastrzyk albo odwrotnie :mrgreen:

To trzymamy, ale na razie chyba warto posłuchać rad, prawda? Zdjąć fartuszek chociażby.

Lenka już po zastrzyku :ok:

była bardzo dzielna,siusiu i kupka w kuwecie :ok:

jej fartuszek nie przeszkadza :mrgreen:

zjadła wołowinkę i śpi na kanapie :ok:

.

jaga1666 pisze:Zadzwoniła do mnie siostrzenica z Belfastu czytająca wątki ,wysłała pieniądze i poprosiła żeby umówić Tosię na wizytę w Lublinie na Akademii-tam ją gruntownie przebadają W piątek o 9 rano ma być na miejscu Tutaj zbyt dużo straciliśmy ukochanych zwierzątek poprzez błędne diagnozy.Tosia jest śliczna,długi włos-rudo-czarna-a więc kciuki na piątek zamawiam.Teraz pędzę szukać psiej jamy a póżniej z Lenką na zastrzyk albo odwrotnie

To trzymamy na zapas od dzisiaj :ok:

Lenka urocza w tym kubraczku :love:

Kotki wyglądają rozczulająco w tych kubraczkach. Jedna pani uszyła swojej kotce taki na miarę, w kwiatuszki, jak dziecięca piżamka, zapinany na grzbiecie na guziki.Cudo! Lence już bym zdjęła, ale Ania jest panikarą.Kotka odczuwa dyskomfort, bo nie może się umyć.Dzisiaj pójdę zrobić jej zdjęcia, zobaczę więc jak to wygląda.

Moja Kita w ogóle w kubraczku nie chodziła. Miała sterylkę metodą małego cięcia i praktycznie w ogóle się ranką nie interesowała, ale nie ukrywam, że obserwowałam ją bacznie. Jak myjąc się zbliżała pyszczek do ranki to odwracałam jej uwagę i już tam z jęzorkiem nie wracała

Myślę, że jeśli Ania boi się zdjąć kaftanik całkowicie to może go chociaż rozpinać aby Lenka mogła się umyć troszkę - tak robiłam z bezdomniaczkiem.

Są kotki, które w ogóle się nie interesują szwem.Bogusia, wiejska kotka po sterylce aborcyjnej tak się zachowywała, jakby w ogóle nie miała zabiegu.W ten sam dzień wieczorem śmigała po drabinie.Moja Brenda natomiast zawsze potrafiła się wyzwolić z kubraczka, a ranę wylizywała.Zrobiłam jej "body" z rękawa bluzki, nawet fajnie to wyglądało, bo ze ściągacza miała golfik.Tego nie potrafiła zdjąć.Tak, teraz szwy są maciupeńkie, nici u nas dają rozpuszczalne, kotki szybko dochodzą do formy.

Złotooka szylcia już w domu!!! Merka ma koleżankę, Kolię.

Kto przegląda forum