Już tylko Stefano i Puszka oraz Lolka pies

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Sob lis 17, 2012 17:41 Re: Lao i Malaga cz. 2 Codzienny znój - foto s.29

Nasze koty mają giardia intestinalis, czyli lamblie... Mamy im przez 5 dni podawać tabletki 2 razy dziennie. Pierwszą dawkę dostali w gabinecie, a dziś wieczorem rozpoczynamy rozrywkę pt. wypluł czy nie wypluł. Miałam nadzieję, że na dniach urodzę, ale w związku z powyższym powinnam się chyba wstrzymać :lol: bo TŻ raczej nie ogarnie tematu w pojedynkę. My też powinniśmy się zbadać, ale podobno kobiet w ciąży i karmiących się nie leczy, więc chyba nie ma to na razie sensu.
Oprócz tego Lao, jak się okazuje, ma paszczę w koszmarnym stanie :( Nie zaglądałam mu tam zbyt wnikliwie i niczego wcześniej nie zauważyłam, głupio mi, bo pewnie bardzo mu to dokucza... Nauczka na przyszłość, żeby pilnować wizyt kontrolnych. No trudno, Mih na tacierzyńskim będzie ogarniał temat Laosiowych badań i sanacji pyszczka...

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto lis 20, 2012 17:13 Re: Lao i Malaga cz. 2 Codzienny znój - foto s.29

Jestem tym nieco zdumiona, ale całkiem sprawnie idzie nam podawanie tabletek. Próbowałam sobie wyobrazić, jak by to wyglądało, gdyby mieszkała z nami Wienio, ale nie jestem w stanie 8)

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Wto lis 20, 2012 19:11 Re: Lao i Malaga cz. 2 Codzienny znój - foto s.29

Ja też nie :ok: .
Moim kotom na paszczę często zalecano Stomorgyl, tylko goooorzkiiii jest :twisted:

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Śro lis 21, 2012 9:19 Re: Lao i Malaga cz. 2 Codzienny znój - foto s.29

alix76 pisze:Moim kotom na paszczę często zalecano Stomorgyl, tylko goooorzkiiii jest :twisted:


Nie da rady, Menażka ucieka nawet przed Orozyme który chyba jest dość smaczny (Lao wcina go prosto z tubki). No zobaczymy, spróbuję im podawać surowiznę (unikałam, ale teraz już mi toksoplazmoza niestraszna, nie zdąży zaszkodzić :P) może trochę się poprawi, a czyszczenie paszczy tak czy siak trzeba zrobić.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Sob gru 22, 2012 19:13 Re: Lao i Malaga cz. 2 Codzienny znój - foto s.29

W czwartek sanacja obu paszcz :? Sporo zębów do usunięcia u obu kotów... Ech, a byłam w styczniu na kontroli i nie było ani słowa o zębach :evil:

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Czw sty 09, 2014 21:24 Re: Lao i Malaga cz. 2 Codzienny znój - foto s.29

Odkopuję temat, bo pojawiła nam się nowa lokatorka.

Zawsze się zastanawiałam, jak to możliwe, że na miau wszyscy znajdują koty, a mnie ta wątpliwa radość jakoś omija. Ale na każdego przyjdzie kryska. W niedzielę wybrałam się po bułki. Jako że szłam z dziecięciem w wózku, a na naszej osiedlowej uliczce, którą wiedzie po bułki najkrótsza droga, zapanował akurat w tej chwili nietypowo intensywny ruch, postanowiłam pójść bezpiecznie alejką koło bloku. Nigdy tego nie robię. No i ujrzałam na trawniku coś nastroszonego. Szczerze mówiąc, miałam wielką nadzieję, że to jest cokolwiek innego niż kot. Ale niestety, był to kot leżący w mokrej trawie jak przekłuty balonik i patrzący na mnie przymglonym wzrokiem. W pierwszym odruchu chciałam go wziąć do jakiejś torby, ale szczęśliwie w porę przyszło otrzeźwienie i wezwałam telefonicznie TŻa z transporterkiem. Kot dał się wziąć do rąk, jakby był już nieżywy. Szliśmy do weta z myślą, że to ostatnia podróż tego zwierzaka. I o włos tak by się to skończyło. Wet roztoczył przede mną ponure wizje: sądząc po futrze, kotka jest wolnożyjąca, a po zębach - stara; jest wyniszczona i w ogólnie złym stanie; a ponadto wygląda na to, że jakaś choroba ją toczy, może białaczka, może nerki, wszystko jest możliwe. Delikatnie zasugerował uśpienie. Całe szczęście, że zadzwoniłam do Uschi. W sumie to chciałam usłyszeć, że powinnam tę kotkę uśpić. Ale Uschi (choć nie próbowała mnie przekonywać) podrzuciła mi pomysł, na który sama bym nie wpadła, mianowicie żeby zostawić kotkę w lecznicy i zrobić jej badania krwi, przynajmniej będzie wiadomo, co się dzieje. Tak zrobiliśmy. Całą niedzielę chodziłam jak struta, nie chciałam tej odpowiedzialności i nie wiedziałam, co dalej zrobimy. Wieczorem okazało się, że wyniki krwi są... dobre. Zaskakująco dobre. Enzymy wątrobowe podniesione, ale możliwe, że to wina głodowania. Następnego dnia zrobiliśmy kotce testy i zabraliśmy ją do domu... co mieliśmy zrobić? Gdyby okazała się dzika, to trochę byśmy odkarmili i wypuścili. Ale okazała się, oczywiście, oswojona :roll:
No i w łazience siedzi Gienia. Ma apetyt jak smok, domaga się głaskania, warczy przez drzwi na nasze koty. Dziś TŻ zabrał ją do Canfelis na dalsze badania, bo okazem zdrowia nie jest, ma pewne problemy z poruszaniem się i wzdęty brzuch, baliśmy się FIPa, dziś zaczęła też sikać poza kuwetą. Ale usg niczego nie pokazało. Dostała odrobaczenie, została obmacana na wszystkie strony, tragedii nie ma. Za tydzień kolejne usg, zobaczymy, czy coś się zmienia. Gienia była dzielną pacjentką, tylko raz próbowała ugryźć panią doc, i co prawda warczała, ale potulnie poddała się wszystkim zabiegom.
Dziwnie mi się robi, gdy pomyślę, jak bardzo bliska byłam decyzji o eutanazji. Gienia jest zadowolona z życia, mruczy gdy tylko nas widzi, uwielbia surowego kurczaka i mokrą karmę i przy każdej okazji próbuje się wydostać z łazienki. Potrzebowała tylko ciepła i jedzenia, by odżyć.

Trochę się martwię, co będzie dalej, czy będzie szczać po kątach :roll: i jak się dogada z kotami... ale cieszę się, że ona żyje. Cieszę się, że akurat po mojej ulicy jeździło tyle aut. Cieszę się, że spojrzałam w odpowiednią stronę. Cieszę się, że Uschi odebrała telefon.

Pochodzenie Gieni jest dla nas totalną zagadką. Nie było widać na dzisiejszym usg, czy jest wysterylizowana. Futerko ma ładne. Pani z fundacji Mruczek twierdzi, że takiego kota nie widywała w naszej okolicy (choć akurat nie bardzo bym się przejmowała jej spostrzeżeniami :twisted: ). Nikt jej nie poszukuje.

No to teraz proszę o kciuki za dalszą pomyślną diagnostykę. I za DS ;) choć doprawdy mało realny mi się on zdaje ;)

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Czw sty 09, 2014 21:53 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

Dobrze, że koteńka znalazła się na Twojej drodze. Dziękuję.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Czw sty 09, 2014 22:00 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

:ok: :ok:
:ok: :ok:

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Pt sty 10, 2014 11:17 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

Powodzenia dla Gieniuchny!
Za wyniki, za spokojne tymczasowanie, za nowy dom :ok: :ok: :ok:
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Sob sty 11, 2014 9:01 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

Gienia atakuje nasze koty... Jeszcze nie widziałam czegoś takiego. Przegonila Laosia po mieszkaniu, warcząc, a jak wskoczył na szafki w kuchni, to podskakiwala zjezona i wydawala dzikie odgłosy. Strasznie bojowy kot, nie wiem, co robić. Nigdy nie mieliśmy takich problemów, bo nasze koty są łagodne, a tymczasy mielismy z reguły mlodziutkie. Heeeeelp! Gienia siedzi znów w łazience i drze się, żeby ją wypuścić.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Sob sty 11, 2014 10:14 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

Są takie gangreny, urodzone jedynaczki. Najlepiej pomaga szybka adopcja :evil: .
Spróbuj może obróżki feromonowej? Tylko może pomóc a może spowodować, że z większym wyluzowaniem będzie tłukła resztę :roll:

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Sob sty 11, 2014 10:46 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

Szybka adopcja, dobre;) Feromony wypróbujemy. Mam hipotezę, że Gienia została wywalona z domu po tym, jak ktoś sprawił sobie pod choinkę kociaczka. Ale to tylko takie moje snucie historyjek; )

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Sob sty 11, 2014 21:18 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

Gieńka przegoniła dziś po domu Laosia z wielkim wrzaskiem i zastraszyła Menażkę. Najgorsze, że ucierpiał też nasz synek Witek, bo Lao potrącił go, przewrócił i jeszcze drapnął biegnąc.
A teraz, akurat gdy pisałam powyższe, kruchy rozejm (każdy kot leżący w swoim kącie) się załamał, bo Lao się wybrał do przedpokoju. Mam potrójne zadrapanie na stopie :roll:
Ta potwora aktywnie atakuje, nie czeka nawet na konfrontację czy podejście bliżej, nie ma mowy o wstępnym obwąchaniu, tylko zrywa się ze swojego miejsca i z nastroszonym futrem oraz bojowym okrzykiem rzuca się na kota 8O Ehh no nie wiem, co to będzie. Chyba muszę się bliżej zaznajomić z wątkami o trudnych dokoceniach.

Dobre wieści są takie, że Gienia w stosunku do ludzi jest naprawdę miła i miziasta.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Sob sty 11, 2014 21:29 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

A sterylka? Nadaje się? Powinna trochę usiąść, może ją hormony roznoszą?

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Sob sty 11, 2014 22:00 Re: Lao i Malaga cz. 2 I Gienia zebrana z trawnika

Nie wiadomo, czy ona na pewno niewycięta. W usg nie było widać macicy, ale nie udało się też stwierdzić jednoznacznie, że jest jej pozbawiona. Tak czy inaczej następne usg za tydzień, może coś więcej się okaże.
Ale myślę, że już niebawem będzie się nadawać. Tylko jeszcze trzeba jej zbadać cukier, bo coś dużo pije :?

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 37 gości