alab108, Dune - dziękuję
Wczoraj przeciągnęłam przez lecznicę:
Piotrusie
Piotruś tak ładnie się ogarnął, że jest w lepszym stanie niż Paulinka. Dostał amnestię z klatki. W kwestii doprowadzania do świetności, mam postępować jak dotychczas. Paulinka szczęśliwa, bo ma wreszcie kogoś w swoim wieku i można szaleć do padnięcia. Piotruś jest szczęśliwy, bo wreszcie wolny. Ja oblepiona napalonymi małolatami, którym się najwyraźniej pomyliłam z mamą. Piotruś nie zaśnie, póki mnie nie wyciumka do zdrętwienia usteczek. Siedzą mi na plecach lub ramionach pojedynczo lub stadnie. Plączą się pod nogami, kręcąc grupowo wokół nich szalone ósemki, że kroku nie mogę zrobić.
A tak było spokojnie...
Co to będzie, jak do tej zgrai dołączą Gremliny i Helenka?...

Lusię
Lusia, którą wiozłam pochwalić, że wyłysiałe zaognienia na skórze ładnie zbladły, rozlizała sobie po drodze do żywego, usuwając przy okazji resztę sierści z odwłoka... <opad rąk> - skrzydła opadły mi już wcześniej.
Kocidę
Kocidę zawiozłam, bo... bo biorąc ją ostatnio na ręce nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że jest jakaś taka... lekka. I jest. Straciła na wadze prawie pół kilo przy niewyobrażalnym wprost apetycie. Ona nie je. Ona pochłania. Maniek, Kardamon i Bodzio nie są w stanie do pięt jej doskoczyć pod tym względem.
Guzy w uszku są brzydkie. W drugim też już się psuje. Martwię się o nią bardzo. To jeszcze młoda koteczka, nie ma nawet ośmiu lat...
Sosera nie targałam, ale pokazałam jego krzywe cukrowe... Zwariował facet zupełnie. Zaczynam się bać...