Gapcio samochodem - prosze bardzo, byle prywatnym, taksowka odpada. Maly klopocik polega tylko na tym, ze my samochodu nie mamy...
Wszelkie inne srodki lokomocji powoduja u kota mega-stres, drze sie, dyszy a jego klaczki sa wszedzie, tylko nie na kocie . Z tego powodu przewozimy go BARDZO RZADKO.
Jesli zas idzie o predkosc - to nie zauwazylam wiekszej roznicy a jezdzilismy na pewno sporo powyzej setki.
Drakula placze w transporterku tak dlugo, az go sie wypusci. Pozniej musi obejsc samochod, a na koniec daje sie zwabic na kolana i tak juz podrozuje. Tak jechalismy do Lodzi, Glogowa, samochodem Lidki pelnym innych kotow. Lidka i jej koty z tylu, na poleczce przy tylnej szybie, a ja i moj kot na przednim siedzeniu. Dodam, ze do tego jedna wspolna mala kuweta dla calej ferajny i predkosc na pewno dobrze ponad sto na godzine. W drodze powrotnej spacerek w lesie dla wszystkich zwierzakow i ludzi. Kazdemu moge zyczyc kota tak lubiacego podroze. Ella.
kociamatka pisze:Kurde ja wy te obrazki wsadzacie!!!!!
Chodzi Ci o buźki? Kliknij na profil i zliwkwiduj wszystkie 'ptaszki'. Tam jest napisane - wyłącz usmieszki w tym liscie - to tam ma nie być ptaszka właśnie. Potem kliknij na wyslij i gotowe.
Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty. (Albert Schweitzer)
Behemot jezdzi duzo samochodem, ale zawsze luzem, sypia zazwyczaj na tylnym siedzeniu, albo na tylnej polce, albo na przednim siedzeniu, jesli jedziemy sami, jesli z kims, u tej osoby na kolanach. W zaleznosci od nastroju jedzie wlaczony, lub nie. Jesli jest wyspany, to marudzi, albo lezy sobie i mnie zaczepia lapka Licznik ma, rzeczywiscie przy predkosci ok 100, 120 zaczyna sie zloscic, cos mu przeszkadza, no, chyba ze spi. W pociagu jest aniolkiem, zawsze wylaczony i bardzo pieknie lezacy na kocyku obok mnie, w ostatecznosci na kolanach. Transporterka w ogole nie mamy, mamy torbe, taka zapinana w ktorej przypina sie kota za szelki. Uzywam, jesli jade z Behemim pociagiem, bo zrobil sie ciezki. Nie przepada, ale znosi z godnoscia, oczywiscie natychmiast po wejsciu do przedzialu wyjmuje go. Jest zapiety na smyczce, ale to formalnosc:-) Daje sie glaskac wspolpasazerom oraz czestowac szyneczka.
moj kot z poczatku nie lubil za bardzo samochodu (to bylo jedyne miejsce w ktorym wydobywala z siebie jakiekolwiek dzwieki), ale po pewnym czasie sie przyzwyczaila.. nie jezdzi w klatce tylko na polce przy tylnim oknie jak sie jej znudzi lubi takze posiedziec obok kierowcy (mnie) z lapkami na oknie i ogladac swiat..
za to na sam widak klatki ucieka, wiec wogole jej nie zamykam (raz zamknelam i az ochrypla tak plakala)
pozdrawiamy
ryza i hercia
ps. milo mi powitac wszystkich (jestesmy z hercia tu nowe)