moi znajomi zaladowani po kokarde
wczoraj znajomej hodowczyni od brytkow "oddalam" na 3 tygodnie 4 maluszki dwutygodniowe ktrych mame przejechal samochod i obiecalam ze za max 3 tygodnie je zabiopre - wazne ze maja mamke, przyjela i maja szanse przezyc wszytskie

dzis jeszcze zlapałam kocurka, na ktrego polowalam ponad 1,5 tygodnia i uz bylam przekonana ze cos mu się stalo bo go nie widzialam od tygodnia a tu moj maz dzowni i mowil "lap transporter w reke i biegiem do smietnika" - no i polecialam i mam kocurka w domu - ktos go jakies 3 tygodnie temu wywalił, cudny miziak, okolo roku wykastrowany wychudozny, przychdzil wiejsce gdzie karmie bezdomniaki ale one go przeganialy i lały - siedzi w klatce przestraszony i szukam mu DT bo ja zostawic go w domu nie moge bo moi rezydenci na dorosłe koty się nie godza ...
zlapalam bo sobie biedak nie poradziłby na dworze gdzie go przeganiaja "tubylcy"
musze mu cos jutro znalezc inaczej obawiam sie ze mu grozi schron, jak go pierwszy raz zabrałam do weta jak zobaczyłam (chcialam kastrowac, ale okazał się kastratem) to wazył 6 kg , dzis u weta waga wskazala 4100
http://www.tcz.pl/index.php?p=2,15,0,og ... szuka-domu - to kocurek, zdjecia sprzed 2 tygodni - ale dziewczyny ktre daly ogloszenie tez nie maja mozliwosci
a 6 do siebie nie wezme, po kilku dniach z 7 malcow z Ustki wiem ze to za duzo jak na nasz dom i na mnie i moich rezydentow
kurde zima idzie, a chocby DT jak na lekarstwo w dodatku takie które jest nierefundowane