Adopcje po prostu stoją... a ja praktycznie codziennie!!! dowiaduję się o nowych kotach ( dzisiaj też np. o psie.... parę dni temu siostra mi powiedziała o jakichś dwóch psach żyjących w makabrycznych warunkach...). Nie wiem, nie mam już pomysłu, gdzie szukać im tymczasów, domów, czegokolwiek, a sumienie nie daje mi spokoju, że one tam są, czekają, mnożą się. Robię ogłoszenia, a odzew dosłownie zerowy, bo jak już ktoś zadzwoni, to albo niezdecydowany, albo nieodpowiedni... Ja już nawet nie piszę o tych kotach czy psach, o których się dowiaduję, bo nie zapanuję nad tym wszystkim. Nie mam już kasy na sterylki, a kotek do zabiegów czeka na pewno minimum 5 ( w tym jedna w ciąży). Zdecydowałam, że nie wezmę do siebie żadnego kota na DT, dopóki nie wydam Majki bo mam z nią za dużo problemów ( ale jak to będzie, to nigdy nie wiadomo..... ) I tak dziwię się, że moi rodzice jeszcze wytrzymują. Tymczasów to już chyba w ogóle nigdzie nie ma... Jest czasami nawet transport, a nikt nie chce wziąć do siebie nawet jednego kociaka. Jak już się pojawi jakaś iskierka, to znowu nie ma transportu, albo DT bierze nagle inne potrzebujące kociaki... Załamuję ręce.
Sama z tym wszystkim po prostu NIE dam sobie rady.
Musiałam

Dobranoc.