Jak telefonów nie ma to źle.A jak są to też nie jest dobrze
W ramach ogólnego wypłakiwania się (dobrze,że mam o czym pisać) to telefon o Robaczka ostatnio mnie ubawił. W ogłoszeniu umieściłam "prawdę" ,że nie jest śmiałym kocikiem a jego futerko obawą jest podszyte. Pani chce go już i teraz ale wcześniej chciałaby go zobaczyć.Jest 20 .Dopiero wpełzłam do domu .W progu opierdzielałam drużyne sikawkową i gadałam z nią przez telefon.Tłumaczę,że zobaczyć może być trudno bo Robuś może nie pokazać się wcale a ja go na siłę nie będę wyciągać.Jeśli go nawet zlokalizuję. Więc uważam,że byłby czas stracony dla niej i dla mnie. Pani wie i to rozumie.Ma koty w domu rodzinnym i jest przygotowana na taką ewentualność. Robuś to ten kot!Drążę jednak temat dalej i naciskam podkreślając uroki Robaczka ale i jego płochliwości. Pani przerywa mi i powtarzając zniecierpliwona,że ona wszystko rozumie i nie musi widzieć kota.Ale chce sprawdzić czy zaiskrzy miedzy nimi,czy będzie chemia

(kuwetkowa na pewno

) Pytam jak chce to sprawdzić.Ano usłyszałam...musi go zobaczyć i dotknąć.
Poprosiłam by zadzwoniła dnia nastepnego to umówimy się.Minął kolejny dzień...