Busia jest kotką dorosła około 8-letnią. Ma uszkodzone jedno oczko, w drugim początki zaćmy. Cierpi na alergię, prawdopodobnie pokarmową , po badaniu zeskrobin strupów wyszło że ma gronkowca, który w chwili obecnej jest leczony, ponadto kotka jest bardzo wrażliwa i podatna na stres. Objawia się to nietrzymaniem moczu i obsikiwaniem w miejscach poza kuwetą. Jest za to kotką najukochańszą na świecie i kocha całym sercem wszystkich ludzi. Cały czas się łasi i nadstawia łepek, nie pozwala odejść, godzinami może siedzieć na kolanach, przytula się w trakcie snu.
Kotka miała już ds, ale niestety jej stan zdrowia się pogorszył (nasilone wykwity skórne, apatia), wymaga dalszej diagnozy (badanie moczu i poziomu cukru) i została stamtąd zabrana na leczenie. W tej chwili przebywa w lecznicy i będzie tam do końca tygodnia, dalej nie wiem co z nią będzie. Kotka nie jest wybredna w jedzeniu, ale powinna być na diecie odpowiedniej do jej stanu zdrowia i wieku. W tej chwili karmiona jest karmą hipoalergiczną. Busia jest wysterylizowana i zaszczepiona, miała zrobione testy FIV /Felv - wyszły ujemne. Podczas podania narkozy w TOZ dostała zapaści, była reanimowana przez pół godziny. Zabrałam ją stamtąd i zawiozłam do prywatnego gabinetu, tam wykonano sterylizację z dużą ostrożnością podając narkozę. Ciężko się wybudzała, ale wszystko poszło dobrze. Okaząło się, że miała torbiele na jajnikach, pewnie już i tak by nie mogła mieć małych kociąt, ale to nie było wiadome.
W październiku 2012 ratowałam ją przed zimnem i samotnością, a nie wiem co czeka ją teraz - znowu ulica ?
Busia to koteczka, którą poznałam miesiąc temu. Nie wiem ile może mieć lat i czy już miała małe kociątka. Nagle pojawiła się na kociej stołówce. Nieduża, drobna z uszkodzonym oczkiem. Była nieufna i wystraszona, ale głód pokonał strach przed nieznanym.
Z oczka sączyła się ropa i taka czarna wydzielina. Dodawałam lek podnoszący odporność do jedzenia i antybiotyk. Dopiero teraz udało mi się zwabić ja do łapki i zawieźć do weterynarza, niestety oczka nie można już uratować. Po podaniu narkozy dostała zapaści, była reanimowana, nie wykonano planowanego zabiegu sterylizacji. Zawiozłam ją do innej lecznicy biedniutką, drżącą z wychłodzenia, dostała ciepły termoforek i została pod opieką dobrego weterynarza.
Busia nie jest dzikuską, jak myślałam, była po prostu wystraszona i samotna, bo stado odrzuciło chorą kotkę. Busia może zostać w lecznicy tylko kilka dni, to również ze względu na jej samopoczucie psychiczne, bo do tej pory żyła pod gołym niebem i źle może znosić pobyt w zamkniętej klatce. Nie chciałabym wyrzucać ją z powrotem na ulicę, bo nie ma tam dla niej miejsca, gdzie mogłaby schronić się przed zimnem, deszczem, czy śniegiem. Busia zasługuje na dobry, ciepły dom, który zapewni jej spokojne dalsze życie. Kto ją pokocha?


