Wieczór i noc była tragiczna.

Koteczka była po podaniu surowicy. Przeżyła śmierć kliniczną dwukrotnie a ja nie wiem i nie pamiętam z płaczu szczegółów jak ją reanimowałam a ona łapała oddech. Miała tak straszne objawy neurologiczne, była usikana, z buźki toczyła się piana. Byłam przy niej do 2-ej w nocy, kiedy się uspokoiła, zapadła w śpiączkę. O 6-tej rano kiedy się obudziłam myślałam o najgorszym,że już się pożegnałyśmy. Moim oczom ukazała się maleńka główka, która kiwała się w pozycji pół leżącej. Rano kiedy poszłam z nią na kroplówkę weci byli także zdziwieni,że malutka to przeżyła,że tak długo walczy. Niestety teraz ciągle śpi , temp. wyrównana czyli 38,8 , nie wymiotuje, nie ma biegunki. Ale nic dobrego poza tym. Boję się ,że zarówno ona jak i ja przegramy tę nierówną walkę.
