Dopiero skończyłam lokować towarzystwo. Dostałam zalecenie od wetki, żeby Piotrusie były jednak w oddzielnych klatkach
No to mamy: W małym pokoju dwie klatki oddalone od siebie, jak to tylko było możliwe, dodatkowo obłożone tekturą z tej strony, która patrzy na drugą klatkę (nie jestem pewna czy rozumiem, co tu napisałam...

). W jednej siedzą gremlinki, w drugiej flukająca Helenka. Luzem w tym pokoju mieszka Lusia. Przynajmniej już tak nie wyje, że jej nudno.
W „dużym” pokoju na środku stoją dwie klatki jedna na drugiej, okryte specjalnym płaszczem izolującym. Wycięłam tylko małe dziurki na drzwi, żeby miały dostęp do odrobiny światła i powietrza, a ja do nich. Na górze siedzi Piotruś, bo jest w trochę gorszym stanie i smarkaci, więc żeby nikt się do niego nie był w stanie przedrzeć. Na dole mieszka Paulinka. Całość stoi na stołkach, żeby futra nie miały łatwego dostępu. Piotrusie piszczą, że chcą natychmiast wyjść. Próbują sobie pazurkami wydrapać wolność w osłonie...
Stado zmęczyło się całą akcją i ma już klatki z Piotrusiami gdzieś. I niech im tak zostanie.
Kundel po którymś kolejnym zaliczeniu czołowego z konstrukcją, zaklął spokojnie pod nosem:
K..., co ta durna baba znowu wymyśliła. Tu się już w ogóle mieszkać nie da!Fakt...

Za stara już jestem na taką gimnastykę...
