Vill. Kciuki za wszystkie Twoje futra.
Co do włączania czajnika, to czasem włączam go 7 razy, zanim w końcu zaleję przygotowaną kawę lub herbatę.
A jak już w końcu zaleję, to zapomnę wypić. Taka uroda

i nic człowiek na to nie poradzi.
Noc spędziłam z Kinią u weta.
Przylazła koło północy z rozwaloną nogą.
Władowałam do samochodu i pojechałam do lecznicy.
Jazdę miałam pełną wrażeń, bo moi panowie zepsuli mi ostatnio transporter. Założyłam małej tylko puszorki i smycz ( przed gabinetem, obolała, mogłaby mi się wyrwać z rąk i .... szukaj wiatru w polu )
Po drodze walczyłam o życie ( swoje ) za kierownicą. Dobrze, że nikt za mną nie jechał, bo zapewne wziąłby mnie za pijaczkę jadącą wężykiem po jezdni.
Jakoś dojechałam. Sfociliśmy małej łapkę w różnych pozycjach.
Na szczęście nie była złamana, tylko paskudnie rozcięta.
Później mała dostała narkozę i łapcia została zszyta.Po narkozie kroplóweczka i klateczka w lecznicy.
Rano pierwszą rzeczą, którą zrobiłam był zakup nowego transportera.
Później pojechałam po kota.
Panna siedzi teraz naburmuszona w mojej sypialni i bardzo jej się to nie podoba. Chyba czeka mnie kolejna ciężka nocka.