Konkluzja mnie naszła -
jakbym nie miała kotów, to bym miała o 3/4 więcej kasy, o 1/2 więcej czasu i o 8/9 mniej problemów i zmartwień.
I niech nikt nie pisze, że bym za to nie miała mizianek, przytulanek, ciepłych futerek w łóżku itp.
Bo i tak nie mam
Więc w kontekście tychże problemów ciągnie się ten o żywieniu.
Ponieważ w sklepach koło mnie nie zmielą miesa mniej niż 0,5 kg i nie mozna kupić nic z wołowiny poza drogą pieczeniową albo z kością, albo pręgę.., to zaczęłam chodzić do miasta.
Kto sie zna na mięsie
Kiedyś kupowałam pręgę, bo nie taka 'czysta' i o połowę tańsza. Przestały jeść, głównie Migdał, który miałam wrażenie po tym zwraca. Klei się to to do noża, rąk i pewnie kociej paszczy. Dowiedziałam się, że ma klej

jakiś.
W mieście było gulaszowe w cenie pomiędzy. I mogłam każdą ilość zmielić, więc zwykle jakąś 'większą połowę' tak kupowałam. No, i ostatnio się ... klei. Jak mi się do palców zaczęło to już wiedziałam co będzie. Morela jeszcze jakoś, Migdał do pyska nie brał. W dodatku 0,5 kg kupiłam zmielonego, co sie okazało zupełną mazią. Jakby przetarte. Koty nie chcą jeść.
Musiałam kupić normalną wołowinę, drogą i tę jedzą bez problemów. A już myślałam, że to moze tauryna czy co inne im sie nie podoba.
W desperacji kupiłam 2 tacki winstonków z myślą, ze jak okażą entuzjam, to kicham - będa jadły śmieci, bo ja nie mam już siły na wymyślanie, latanie po sklepach itp.
Entuzjamu - takiego całkiem entuzjatycznego - starczyło im na wspólne 2/3 tacki albo mniej
No, dobra, myslę sobie - kupię kawałek kaczki i zobaczymy. O kaczce przypomniałam sobie idąc tropem Boo+koty+kaczka. Ale kaczki nie można kupić kawałeczka testowego, trzeba porcję. I drogo ...hmm... potem w sklepie sie okazało ,że wołowina droższa. NO, tyle, że jak nie zeżrą ptaka, to co ja zrobię z nim?
Na dodatek nie mogę odzwyczaić Migdała od wyjadania z miseczki Moreli chrupów. On wie, że nie powinien, więc jak sie dorwie to łyka bez gryzienia. Musze pisać o efektach? Pawie są niemal natychmiast.
Och, on ma taki delikatny brzuszek...
