Kudłate Kotkinsy - odejść od intermneta i wygrzewać chorego Kotkinsa! Już już! Biegiem i tupotem! Zdrówka życzę. I polecam grzańca z cynamonem i imbirem. Ale najlepiej na wieczór, bo spać się po nim chce.
Kocice nadal pracowały nad lifeboxem. Z starannego udeptu przeszły do skoków na pudełku,a w końcu na pudełko. Kotkinsy umieściły je na kolumnie , dosyć wysokiej i chwiejnej... -Huuuuuzzzziiiiaaaa!!!- wrzasnęła Amelka i skoczyła na pudełko z pobliskiego stołu. Kolumna zachwiała się a lifebox przesunał się ku jej krawędzi. - Teraz ja!!!- oznajmiła Fiońcia i z niejakim trudem wdrapała się na stół. Amelka gdzieś z tyłu swojej bardzo małej główki miała taką krótką myśl,że Piekna Fio jest kotkiem sporym i raczej tłustawym a ta kolumna taka wysoka i niezbyt pewna...i już miała coś powiedzieć...albo ją powstrzymać...kiedy Fiońcia SKOCZYŁA!!! Huk przewracającej się kolumny, spadającej na podłogę Fioni oraz rozpadającego sie malowniczo lifeboxa wstrząsnął Kotkinsowem. Huk śmiertelnie przeraził Amkę , która ile sił w łapach z ropaczliwym "MIAUUUUUU...!!!" wskoczyła za kanapę, w sekundę po niej za kanapa znalazła się zadyszana z wysiłku Fio - Zabjełyśmy inremneta???-zapytała patrząc na Małą Amelka potrząsnęła główką - Teraz to już chyba welazł...żeby nam tylko czego nie zrobjał ten intermnet... Piękna Fio nie brała pod uwagę takiego rozwoju wypadków. -Amka...-zapytała przestraszona- Jak wewglonda internmet?Bo ja... Nie dokończyła. W pokoju rozległo się tupanie.Coraz bliższe tupanie. - CHODU!!-zakomenderowała Ameczka, która byla obyta z niebezpieczeństwami w swoim poprzednim życiu. Ile sił w puchatych łapkach wskrobała się w dziesięciocentymetrową szparę pod kanapą i patrzyła wielkimi oczami na usiłującą zrobić to samo Fionę. Fio z oczywistych względów nie mogła zrobić tego samego- jak na persika jest sporawa, waży wszak około sześciu kilo.Wsadziąła więc pod kanapę łepek , gorąco wierząc ,że reszty, wystającej malowniczo spod kanapy rozszalały i wściekły intermnet nie zauważy. Kroki były coraz bliżej... I bliżej... I... I nagle pod kanapą pojawił się długi jamniczy nos a jego właściciel zapytał rozsądnie: - Co robjecie??Siem mogem pszyłonczyć?? Impreska puchatych pode kanapom?? Kocice spojrzały na siebie przez ułamek sekundy ze zrozumieniem, tak rzadkim w ich przypadku i zgodnie postanowiły ocalić resztki persiej >godmności< : - A tak se siedziemy...widziałeś intermneta? Mel wycofał się i rozejrzał. - Nie.Chyba se poszed...bałagan straszny zrobjał, zobaczcie no puchate Amelka wydrapała się spod kanapy a Fio po krótkiej walce wysunęła spod niej łepek. - Może poszed do chłopaków?? -przestraszyła się Amelia- Czeba ich ratować!!! Trójka ratownikow ile sił w łapach ruszyła do pokoju Młodego.
*** W pokoju Młodego Dużego Leoś z Felkiem rozgrywali właśnie mecz pisakowy. Pędzący do >prunda< w wielkim pospiechu Leon zrzucił z biurka spory komplet tychże, malowniczo rozrzucając je po całej podłodze.Niektóre pisaki spadając same się otworzyły , a wieczne pióro Mlodego Kotkinsa , które również spadło z biurka- złamało się i zaczął z niego wyciekać na podłogę granatowy atrament. Felek nieznacznie popchnął łapką pisak przed sobą, a ten potoczył się radośnie pod stolik nocny. To wystarczyło. Leoś zeskoczył z biurka ,z wysokości którego podziwiał malowniczy nieład uczyniony osobistą , puchatą łapą i trącił kolejny pisak.Niestety ten należał do grupy nie zamknietych, co uczyniło na podłodze długą zieloną kreskę. Poduszeczka leosiowej łapki też zyskała całkiem nowy,zielonkawy deseniek... Pisak poleciał pod kaloryfer. No to Felek walnął porządnie otwarty różowy...a Leoś postanowił obronić swoją pozycję i zrobił skok wprost do kałuży atrametu z pióra wiecznogo MK. Mocząc w niej dwie łapki i kawałek ogonka. Ale obronił się i posłał Felkowi kolejny otwarty, tym razem czarny pisak, malując sinusidę na panelach...i robiąc kreskę na obiciu kanapy oraz plamę na różwiutkich podusiach łapek rudzielca - Podaaaajjjj!!!! Daaaaleeejjj!!Doooo mnjieee!!!- wrzasnął rozpalony do białości grą hazardzista Leukot . Postanowił widać ograć totalnie oraz wystawić do wiatru niewidzialengo przeciwnika, bo to leżało w jego persiej naturze. Felix wykonał nieco ciężkawy skok kota siedmiokilowego i wskoczył w sam środek kałuży atramentu. Po czym z niej wyszedł, usiadł i zniesmaczony przyjrzał sie swoim łapkom - To siem wyliże !-zdecydował prędko i przystąpił do lizania. Po chwili jego pyszczek, język oraz wąsiki pokryły się gustownym granatem. Leoś, który jak wiadomo jest osiołkiem zmiany barwy futerka poprostu nie zauważył. Z braku współgracza rozgrywał dalszy mecz sam z sobą oraz kotem wirtualnym.
I w tym właśnie momencie wbiegli ratownicy czyli Amka, Fionia i Melon.
Ameczka od razu zauwazyła kałużę atramentu i podeszła do niej wolnym kroczkiem. Postała nad nią medytując i krącąc główką. Nie mogła pdjąć decyzji... - Macie intermenta? -zapyał jamnik Kocury wymieniły spojrzenia - Nieee...-zaczął Felix- Myyyy... Melon wstchnął i otrzepał uszy -Ech, kweciarze...wy to się przywiązujecie chyba tylko do kuwety! Koty nie bardzo wiedziały, czy się obrazić czy nie. I może podjęłyby jakąś decyzję, gdyby nie to,że swoją wlaśnie podjęla Amka. - A jaj mam myszkem pod uszkiem!- zawołała radośnie i wskoczyła w kałużę rozlanego atramentu na panelach...
CDN ( a miały być CZTERY odcinki...zobaczymy co dalej...też jestem ciekawa!)