Mokatek jest chory - od wczoraj na antybiotyku: wygląda na jakąś infekcję, ale nawet nie wiadomo co. Po antybiotyku wczoraj było dużo lepiej, ale dzisiaj znowu taka przybita siedzi i nie chce jeść - chyba ją coś mocno trzyma. Dostaje wodę i rosołek (rano po dobroci zjadła nawet trochę wołowiny, a wczoraj wieczorem - białego sera). Ulubionymi chrupkami mi pluje (pomemła i wypluwa), a mokrej karmy jak zawsze - nie chwyci się. Gotowanego też nie tknie... zostaje wołowina oraz biały ser jak jej lepiej oraz pakowanie jej wody jak jest gorzej (na zasadzie "kiciuś, wypij łyczka" i bieganie za nią).
A najgorsze, że ona nie chce jeść samych karm nawet jak jest zdrowa (prędzej chyba by z głodu padła - powącha, spojrzy z wyrzutem i idzie); jeszcze kilka chrupków zje, ale mokrej nie tknie (próbowałam Rojala, Purinę/Gourmet itd. - nie ma mowy: nie je i koniec), a wet mówi, że to może być od indyka (sparzonego zje, gotowanego - nie ma mowy) i że jak nie przejdę na karmy oraz tylko gotowane (ewentualnie wołowina może być surowa albo sparzona), to ciągle będzie miała jakieś infekcje, bo przez ten FeLV jest osłabiona; to mam wybór - ryzykować kolejne infekcje czy zagłodzenie się kici... zresztą jak przyjechała ze schroniska, to też nie chciała nic jeść, a dopiero jak poczuła ser i surową wołowinę, to zaczęła jeść.
Chyba sobie na balkonie zacznę hodować indyki i krowę, żeby mieć pewne mięso

pocieszcie mnie jakoś, bo mi już sił brak... czytałam o przekonywaniu kota do karm, ale bywają koty oporne na wszystkie metody i ona chyba do nich należy. Z RC choć chrupki je, a innych to nawet nie chce skosztować po powąchaniu; mokrego nawet RC żadnego nie rusza - ona chce tylko surowe mięso albo ewentualnie pieczoną bez tłuszczu rybę w postaci łososia, a czasami też tknie się dorsza (a przecież nie może od rana do wieczora jeść tylko wołowiny i łososia). A przegłodzić ją dłużej niż kilka godzin się boję - ona już nie jest chuda (pani doktor powiedziała, że ona ma bardzo drobną budowę i dobrze dla jej 3 łapek, że jest szczuplutka, ale mięśnie ma dobrze rozwinięte i nie jest za chuda). Ma ktoś jakiś rewelacyjny pomysł jak kotu wytłumaczyć, że musi jeść karmy zamiast surowego mięsa albo choć gotowane? Bo jak jej daję gotowane/mokrą karmę, to patrzy z wyrzutem jakbym jej truciznę dawała, chodzi koło miski, wącha, znowu patrzy z wyrzutem i taki kilka godzin...
Wczoraj wieczorem dostała pierwszy zastrzyk z antybiotyku - przez tydzień będę z nią biegać... taka biedna jest

prawie taka jak ją tu przywiozłam tylko grubsza i nieco silniejsza, ale widać po oczkach, że jej źle... no i cały czas prawie na kolankach /a już na kolanach bywała tylko a nie mieszkała/; dzisiaj w nocy tak koło 3 wskoczyła mi do łóżka (normalnie woli spać na moim fotelu i po łóżku mi w nocy nie skacze), przytuliła się i wsadziła mi łebek pod rękę... i co mi ta ręka spadła, to mnie szturchała noskiem albo łapką tak długo, aż ją pogłaskałam... wolałabym, żebym to ja była chora a nie ona (no dobra - i tak trochę jestem, ale ona bardziej)

Dostała dzisiaj drugi zastrzyk (trzy jakieś właściwie - antybiotyk, przeciwgorączkowy i coś tam jeszcze). Jutro rano mam przyjść - jeśli nie będzie zdecydowanej poprawy, to pełne badania krwi, USG itd., bo na razie jedyny widoczny objaw to gorączka i brak apetytu - żadnej biegunki, kichania, obrzęku narządów czy czegokolwiek. Strasznie się o nią martwię

3 miesiące temu tu przyjechała - po miesiącu mniej więcej udało się ją postawić na nogi, a tu już znowu jest źle - biedny kotek

...