zaczynam gadać i pisać do siebie? trudno. Kocury dzielnie znoszą antybiotyk. Mała (ich siostra) kicha i ma temperaturę więc też dałam antybiotyk (dobrze, że zapobiegliwie zrobiłam duuuużo jogurtu). Zabawa z wiruskiem trwa. Pomimo ogłoszeń nikt nie dzwoni. Najbardziej martwi mnie, że kocio robią się coraz bardziej dzikie. To się źle skończy. Właśnie przeczytałam wątek starych kotów z ulicy. Bardzo ucieszyłam się z szybkiego znalezienia domku. Czapki z głów. Zadziwiło mnie też ile osób zaangażowało się w to i w jakim stopniu. Niebywałe.
Nie gadasz i piszesz do siebie - jeśli ktoś nie odpowiada (bo nie może pomóc) nie znaczy to bynajmniej, że mu zwisa los tych kociąt. Wczoraj udało się zebrać na wpół żywe kocięta z działek - miejmy nadzieję, że i tym kociakom uda się dopomóc.
nie wiem co komu zwisa i generalnie to nie moja sprawa. Przez lata nie prosiłam o pomoc i chyba teraz też nie powinnam. Ergo rób swoje kobieto. Poczytaj i rób swoje. Pozdrawiam
Niektóre moje wątki też są de facto blogami.Jesteś przygnębiona, nie dziwię się.Żal mi tych kocurków, ja tylko o nich czytam, a Ty je widzisz w realu, dotykasz, głaszczesz...itd, wiem, jak to jest.Trzeba liczyć, że się uda, no bo co masz zrobić?
Nie mogę i nie chcę pisać wszystkiego. Ale prawda jest taka, że ja długo już nie pociągnę ani fizycznie ani psychicznie ani finansowo. Przygnębiona jestem ale nie to jest najgorsze, to jest detal w tej sytuacji. Inne zmienne są decydujące. Do tego one coraz bardziej dziczeją, dosłownie dziczeją. Najpierw były wystraszone -to zupełnie normalne wiozłam je ok. 100km do swojego miasta. Później chorowały i zupełnie nie rozumiały co się z nimi dzieje i co im robią. Za co miały pokochać człowieka przez 2 godziny dziennie styczności z nim? Kocury Hyzio, Dyzio i Zyzio (najsłabszy i bierny do człowieka i tego co z nim robi) po tym wszystkim zaczynają syczeć na człowieka. Nawet jak znajdzie się w końcu dom stały, to kto weźmie takie dzikusy? Ich mama Tutu też pochorowuje, aktualnie leczę jej oczy. Mała - siostrzyczka kocurów, to córeczka mamuni. Najmniejsza z miotu, bardzo chorowała, aktualnie coś się kluje od 3 dni (mniej jje, więcej leży), Mała walczy. Ona trochę naśladuje Tutu i czasami podchodzi. Drugi miot jest w trochę lepszym stanie, 3 dziewczyny (na zdjęciach kociaki patrzące w górę za piłeczką) i matka Bafi już nie chorują i mają się nieźle, chociaż podchodzą tylko do mojego męża i to po jakim czasie pobytu z nimi gdy usiądzie i cierpliwie poczeka. Jest jeszcze Myszka (siostra kocóruw), która choruje od samego początku i chciała odejść. Teraz też mnie obserwuje i jeśli wstanę pobiegnie za mną. Aktualnie znów jest chora. Nie jestem w stanie wziąć do domu ok. 9 kotów aby je socjalizować. Co się z nimi stanie? Ja nie wiem. Nie mam pomysłu. Potrzebuję pomocy, mój czas się kończy.
przydalby sie banerek, kto potrafi zrobic, bo ja nie, gdzie ktos sie oglaszal ze robi ale nie wiem jak to teraz odnalezc na forum , kinnia uszy do góry, zajrze na watek po poludniu, moze ud mi sie zrobic wydarzenie na fb. jesli masz jeszcze jakies foty to wrzuc ja bym tez tytul wydarzenia np pilnie potrzebna pomoc, kocieta spiace na dworze!!! ja nie moge nic wziac, dzis przyjezdza do mnie jeszcze jeden tymczas..., kiedy tylko zwolni mi sie miejsce -pomoge
Dzisiaj przypadkiem trafiłam na wątek....mam nadzieję, że kociakom uda się znaleźć szybko domy, bo inaczej katastrofa Trzymam mocno kciuki, na razie mogę tylko tyle
kinnia zeby zrobic wydarzenie na fb musze wiedziec gdzie są koty -okolice jakiego miasta ile sztuk i w jakim wieku potrzebny bylby nr telefonu do Ciebie, zeby jak ktos chcialby pomóc mógł sie z tobą skontaktowac ktos wczesniej proponowal zeby zamowic u Cat Angel pakiety ogloszen -to jest najskuteczniejsza droga mion zdaniem