Przyznam się Wam, że jestem tą całą sytuacją bardzo zmęczona, zrezygnowana i przybita. Nie umiem podejmować takich decyzji jak ta, w przypadku Kropki. Nie umiem, nie chcę i uważam, że nie do mnie one nawet należą. I chyba więcej po prostu nie będę takowych podejmować. O ile nie będę mogła kota przyjąć do nas i będę miała środki finansowe. Jeśli nie, nie będę się na coś takiego decydować.
Pusia jest bezpieczna i szczęśliwa w swoim nowym domu. Jej duża też jest zadowolona. Myślę, że ta połowa tej "sprawy" zakończyła się i to szczęśliwie.
Kropeczka nie ma już takiego szczęścia. Mimo akcji na forum, mimo całej akcji na FB nie znalazło się najmniejsze, choćby tymczasowo-tymczasowe miejsce, choćby tylko dla Kropeczki. Wczoraj, kiedy trzeba było zabrać Kropkę teoretycznie nie było gdzie, więc w teorii powinna trafić po prostu na ulicę. Także, ja już doskonale wiem, że nie mogę wyciągać kota ze schroniska do szpitalika jeśli nie mam dla niego miejsca w DT, nawet kosztem jego życia

Nie powinnam ingerować w chorobę schroniskowego kota skoro nie mam gdzie wyciągnąć go ze schronu.
Wczoraj Kropka miała gorszy dzień. Ale prócz braku apetytu nic więcej jej nie dolegało. Została więc zabrana z lecznicy w miejsce skrajnie awaryjne, przekocone, poza Opolem. Niestety dziś Kropka nadal nie jadła i znowu zaczęła się słaniać na łapach

Wróciła więc dziś do lecznicy. Nie wiem co będzie dalej. Nie wiem z czego opłacę rachunek i nie wiem co dalej będzie z Kropką.