Ja nie widze problemu z moim psem,on jest łagodny do naszych zwierząt,dzieci po nim "jężdżą",ale nie toleruje obcych...to jest jego dom.Nie wiem dlaczego mam go karac za to,że broni własnego domu.Nie powinnam była brać tych psów...sa fajne,mam nadzieje,że w końcu KTOŚ je stąd adoptuje...

On zawsze był terytorialny,a moja stara suka kaukaza też,,,ale nie ma problemu -Ona mieszka na wybiegu(nie lubiła byc w domu),a Robi jest w domu,bo nie mamy płota.Maja poszerzac ulice,wiec jest zakaz budowy ogrodzeń zewnetrznych...Mogłabym trzymac Robiego na podwórku,a tak...teraz sunie chodza po domu,a on siedzi na podwórku na lince...ma budę,ale nie będe go tak dniowała/nocowała,bo Robi jest naszym Przyjacielem i jego miejsce jest przed kominkiem.Nawet nie wiecie jak wraca z podwórka co koty z nim wyprawiaja...normalnie go molestują,całuja,wchodza pod pachy,kłada się na nim...on lize je i tez to znosi.
Znowu wyrzucic sunie na dwór to bez sensu,bo znowu zdziczeją.One sa przygotowywane do adopcji,socjalizowane z ludźmi,z kotami,szkoda to zawalic teraz.Poza tym gdzie bym je miała wsadzić?do garazu?Maz by się nie zgodził...Gdyby się wpakowały na wybieg do Kami to trupy na miejscu-ona to się wcale nie cacka,jeden chwyt i po wszystkim by było...

Ona od razu zabija,trzyma ,nie puści...Nie wyrwałabym nic jej z paszczy...Od małego taka była...

jak to kaukaz.Wiele lat temu zaatakowała mojego meza,bo machnał reka w moim kierunkujak wychodzilismy na spacer.Facet 186leciał jak piłka...Ja wiem,ze ona broniła swojej pańci,całe szczęscie ,że weterynarz wybił mezowi z głowy uspienie jej(tak miało być),inaczej by juz jej nie było...Ona mnie broni jak lwica,od małego..jak le.załam w ciezkim stanie w szpitalu,to NIKT nie mógł wejsc do pokoju,ona lezała na moim łózku,tam zgarneła moje buty,ubrania i czekała...Nie tkneła NIC do jedzenia,musiałam wychodzic ze szpitala na przepustki 2godzinne i co kilka dni przyjeżdzac do domu,zeby nie 'zdechła"z głodu.

Taka miłoscia mnie darzyła,ale warknac na mnie nie raz warkneła,bo charakterna jest bestia.To,ze nie je od obcych uratowało jej zycie.Drugiego psa nam otruli złodzieje/wlamywacze...ona nie ruszyła mięsa(w srodku była trucizna i szpilki ze szkłem)Dochodzenie umorzono,bo sladów nie było,a na wsiach"to tylko pies'

Kocham moje zwierzaki,ale i moje koty znowu "posikują",bo suki chodza po salonie

No i tak...