DO ZAMKNIĘCIA-w białaczkowym domu...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 29, 2012 13:16 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Bożenko
przytulam mocno
Rumcajs[*] :cry:

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Pon paź 29, 2012 15:22 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Rumcajs [*]
Bardzo mi przkro :cry:
ObrazekObrazek

marysienka

 
Posty: 2526
Od: Pt gru 10, 2010 3:08
Lokalizacja: Szwecja

Post » Pon paź 29, 2012 16:27 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Rumcajsiku [*] :cry: :cry: :cry:
Bożenko przytulam.................. :( :cry: :(
Tu jesteśmy http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=152188
Człowiek szczęśliwy to nie ten, który wszystko ma, ale ten, który cieszy się wszystkim, co ma.
Gabi 14.07.2016 (*), Duffy 06.04.2009 - 02.11.2020 (*)

bozena640

 
Posty: 28669
Od: Nie sty 11, 2009 17:23

Post » Pon paź 29, 2012 17:07 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Rumcajsiku [*]

Bardzo mi przykro Bożenko. :(
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Pon paź 29, 2012 19:03 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Rumcajsik [*]
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek
Dobro raz dane, wraca z podwójną siłą.
Kacperku[*]przepraszam Cię za to, co musiałam Ci dziś zrobić. Dziękuję Ci za 16,5 roku bycia razem.
05-1995-27-12-2011.:( :(
Rysio-16-02-2013 [*] :( :( Przecinak-Synuś-13-12-2016[*] :( :(
ObrazekObrazek

Hieny na pokład.
Dążymy do szczęścia, nie zadeptując trawników innym.
“Człowiek, który nie ma się czego bać, to człowiek, który nie ma czego kochać.”

meg11

 
Posty: 25003
Od: Wto sty 11, 2011 15:22
Lokalizacja: Radom

Post » Pon paź 29, 2012 21:33 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

meg11 pisze:Rumcajsik [*]
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek


Pochowaliśmy Rumcajsika wieczorem...Wiosna posadze tam krzew...Teraz ja będę wyglądała przez okno na którym uwielbiał siedziec i patrzeć.Tam własnie gdzie patrzył został pochowany. :cry:
Nie moge sie pozbierać-taka cisza,nic nie gada...nie ma "złodzieja" :( taka cisza,ze przeraża :cry: A zycie toczy się dalej...trzeba sprzatac kuwety,wychodzic z psami,wszystko jak kazdego dnia.To takie okrutne jest..przeznaczenie...a ja jestem wypompowana...i ide juz spać,nie mam siły na to wszystko... :roll:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Wto paź 30, 2012 16:49 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Współczuję Ci serdecznie tej straty. Rumcajs [*]
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Śro paź 31, 2012 17:39 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

dziękuję :cry:
chciałabym podziękować Lidce02 za pamięć o moich kociastych-ma tyle kotów do karmienia,a jeszcze nas wspomogła bazarkiem.Wpłynęło 40zł z Jej bazarku(dowiedziałam się ,że taki był :oops: )Lidzia dziekuję :kotek:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Śro paź 31, 2012 20:57 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Bożenko spokojnie :mrgreen: ci najważniejsi :kotek: :ok:

lidka02

 
Posty: 15916
Od: Czw cze 09, 2011 9:22

Post » Czw lis 01, 2012 10:26 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

z watku moich tymczasek:
"Wieczorem miałam straszną "przygodę"
Mój pies domowy Robi ganiał na podwórku,a ja wyszłam najpierw ze Strzałeczka na spacerek i on z nami pobiegł po wiejskiej drodze.Prawde mówiąc dodaje mi zawsze otuchy,bo się boje po ciemnicy isc polna drogą.Wszystko ładnie wyglądało.Strzałka się go bała,ale on nie wykazał zadnych oznak agresji i spacer wyszedł bardzo miło.Wrócilismy raze do domu.Oczywiście psiaki nie miały ze soba bliskiego kontaktu,no,ale Robi kółeczka wokół nas robił.

Przyszła kolej na Wilczke.Na poczatku było wszystko ok,poszliśmy trasa jak ze Strzałeczka i przy powrocie do domu cos się stało:Wilczka zaczeła skomlec ,a nasz pies dostał szalu.Rzucił się w nasza strone,zeby dorwac psinke.Wilczka od razu zaczeła panikowac drzec się wniebogłosy,na co Robi zareagował agresja.Myslałam ,ze jak ja dorwie zagryzie.Chroniłam ja własnym ciałem,a ona wyszarpała się z obrozy i chiała uciekac.Wiedziałam,ze jak ucieknie to Robi ja zagryzie.Trzyłałam ja mocno,mocno,a ta mnie gryzła po rękach delikatnie wrzeszcząc ze strachu.Chwyciłam ja pod pache,a mój pies się na mnie rzucił chcąc ja dziabnąc na moich rękach.No i niestety kopnęłam go broniac Wilczki,nadarłam się na niego i dostał w dupsko smycza,nie chiał nas do domu wpuscic,warczał i zagrodził wejscie broniąc wstepu psiakowi
.Widziałam te wsciekłe oczy.

Wczoraj mój synek otworzył drzwi od pokoju i w ostatniej chwili złapałam psiny.Naprawde -pierdyknę na zawał.Błagam o dom tymczasowy,albo to się tragicznie skończy.Nasz pies nie toleruje innych psów,jak widac i suk.Co mam robić?Pół nocy sie trzesłam ze strachu...gdybym ja puściła na pewno by ja zagryzł...Myslałam,ze powoli będe je ze soba przyzwyczajać,mogłyby wtedy u mnie zostac tak długo jak trzeba.Widzicie co się dzieje i to nie moja wina.Moje własne psy mieszkaja oddzielnie .Na poczatku sie tolerowały,ale pewnego dnia sie na siebie rzuciły,teraz jeden jest w domu,druga na wybiegu."
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw lis 01, 2012 11:41 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Faktycznie dramat :( One są duze te Twoje psy? Bo nie pamiętam :oops: tzn. rezydenci.
Bożenko, nie spróbowałabyś pogadać z Ryśką o terapi? Tak przeciez nie może być, żebyś musiała cały czas uważać na każde drzwi, na koty, dzieci, psy - no, nie da sie tak w nieskończoność :( Zawsze istnieje ryzyko, że trafią sie jakies inne na progu...
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25797
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lis 01, 2012 11:52 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Faktycznie przydałabym się jakaś terapia. A jeszcze lepiej, gdyby któraś poszła do ds. Adopcji tak mało. Moje suki niestety nie zaakceptowały by nowej lokatorki. :(
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Czw lis 01, 2012 12:22 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Ja nie widze problemu z moim psem,on jest łagodny do naszych zwierząt,dzieci po nim "jężdżą",ale nie toleruje obcych...to jest jego dom.Nie wiem dlaczego mam go karac za to,że broni własnego domu.Nie powinnam była brać tych psów...sa fajne,mam nadzieje,że w końcu KTOŚ je stąd adoptuje... :( On zawsze był terytorialny,a moja stara suka kaukaza też,,,ale nie ma problemu -Ona mieszka na wybiegu(nie lubiła byc w domu),a Robi jest w domu,bo nie mamy płota.Maja poszerzac ulice,wiec jest zakaz budowy ogrodzeń zewnetrznych...Mogłabym trzymac Robiego na podwórku,a tak...teraz sunie chodza po domu,a on siedzi na podwórku na lince...ma budę,ale nie będe go tak dniowała/nocowała,bo Robi jest naszym Przyjacielem i jego miejsce jest przed kominkiem.Nawet nie wiecie jak wraca z podwórka co koty z nim wyprawiaja...normalnie go molestują,całuja,wchodza pod pachy,kłada się na nim...on lize je i tez to znosi.
Znowu wyrzucic sunie na dwór to bez sensu,bo znowu zdziczeją.One sa przygotowywane do adopcji,socjalizowane z ludźmi,z kotami,szkoda to zawalic teraz.Poza tym gdzie bym je miała wsadzić?do garazu?Maz by się nie zgodził...Gdyby się wpakowały na wybieg do Kami to trupy na miejscu-ona to się wcale nie cacka,jeden chwyt i po wszystkim by było... :( Ona od razu zabija,trzyma ,nie puści...Nie wyrwałabym nic jej z paszczy...Od małego taka była... :( jak to kaukaz.Wiele lat temu zaatakowała mojego meza,bo machnał reka w moim kierunkujak wychodzilismy na spacer.Facet 186leciał jak piłka...Ja wiem,ze ona broniła swojej pańci,całe szczęscie ,że weterynarz wybił mezowi z głowy uspienie jej(tak miało być),inaczej by juz jej nie było...Ona mnie broni jak lwica,od małego..jak le.załam w ciezkim stanie w szpitalu,to NIKT nie mógł wejsc do pokoju,ona lezała na moim łózku,tam zgarneła moje buty,ubrania i czekała...Nie tkneła NIC do jedzenia,musiałam wychodzic ze szpitala na przepustki 2godzinne i co kilka dni przyjeżdzac do domu,zeby nie 'zdechła"z głodu. :( Taka miłoscia mnie darzyła,ale warknac na mnie nie raz warkneła,bo charakterna jest bestia.To,ze nie je od obcych uratowało jej zycie.Drugiego psa nam otruli złodzieje/wlamywacze...ona nie ruszyła mięsa(w srodku była trucizna i szpilki ze szkłem)Dochodzenie umorzono,bo sladów nie było,a na wsiach"to tylko pies' :roll: Kocham moje zwierzaki,ale i moje koty znowu "posikują",bo suki chodza po salonie :oops: No i tak...
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw lis 01, 2012 12:58 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

Ależ, Bożenko, nie mam mowy o karaniu psa [zresztą nigdy i w żadych okolićznościach] . Choć nie wiem jak odbiera to, że siedzi na uwięzi ..
Sama wiesz dobrze jak z adopcjami bywa - czasem szybko , czasem miesiącami się czeka. To że wzięłaś sunie to całe szczęście. Chodzi mi o to, że w każdej chwili, w takiej okolicy jak Twoja może się zjawić ktoś na Twoim progu i dobrze by było, żeby piesek umiał nad sobą zapanować, a moze przyjaźnie powitać 8O
Pies jeśli jest agresywny, to sam jest nieszczęśliwy, bo przecież wynika to z jakiegoś niepokoju - delikatnie mówiąc.
Myślałam o terapii ekstraktami Bacha u forumowej Ryśki. Nie twierdzę, że by się udało natychmiast, ale można zawsze spróbować.
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 25797
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lis 01, 2012 13:18 Re: w białaczkowym domu...Rumcajsik umarł...

morelowa,sunie tymczasowe sa b.łagodne.Strzałka pogryzła na poczatku potencjalny DS,ale teraz się zmieniła.Poprostu tam nie chciała isc(wcale się nie dziwię),po co mieszkac w kojcu,jak w mieszkaniu sa ludzie i jest miło :? Teraz stoi na dwóch łapach jak klikam i liże mi spodnie...Wilczka to na samo spojrzenie człowieka deptańca urzadza,a była na łańcuchu,dlatego ja stamtąd zabrałam.Nie wyobrazam sobie takiego losu dla zwierzaków.
Pamiętacie zapewne 3 szczeniaki jakie uratowalismy z ulicy.Jeden powedrował na wieś,bez mojej zgody,dwa przywiózł mój mąż.Sa teraz w fajnych DS.Tamten nie maił szczescia-zaczał ganiac kury i go uczepili na łańcuch...juz nie zyje..mówią,ze otruty(wczoraj sie dowiedziałam)...Taki los jest dla ponad 90%psów na wsiach.Niestety...Robi(nasz pies)tez miał tam własnie zamieszkać,ale go nie oddałam.Nie wyobrazałam sobie oddac psa jakiego uratowałam przed utopieniem i po 7 latach by wyladował na łańcuchu...Nie mam pracy,jest mi ciezko ,i nie pisze tego,żeby ktos mi serduszka wstawiał,czy kase wysyłał.Takie sa fakty. Szukam srodkó finansowych ,bo trzeba cos postawic kotom na podwórku,teraz utrzymc kolejne psy.A niestety moje koty sa chore,nie jestem w stanie policzyc ile pieniędzy wydaje na ich utrzymanie/leczenie...Szykuja sie kolejne wydatki,a ja nie mam spłaconego zadłuzenia ,ani u weta,ani za karmę...Wszedzie jest cięzko...
tak,wiem:jakbys nie była zbieraczka to bys nie miała wydatków...Dawno zrezygnowałam z wygodnickiego zycia "poswiecając"mój czas innym,czy to potrzebujacym ludziom,czy zwierzakom.Czasami mi "szczeka"opada,czasami jestem wkurzona na wszystko,przemeczona,wykończona,ale nie umiałabym teraz juz zmienic swojego zycia na siedzenie na dupie przed telewizorem,czy godzinami czytać ksiażke przy kominku głaszczac góra dwa koty i patrząc przez okno jak siedza głodne,zaropiałe koty,albo zdycha pies pod Kościołem w Wigilię jak to miało miejsce i kazdy idzie do domu majac to w dupie.Taka jestem..no,może czasami chciałabym sobie olać to,ale wiem,że wróce do domu i nie zasnę spokojnie,a kęs chleba bedzie mi stał w gardle wiedzac ,że tam na ulicy,pod szkoła leży.siedzi zwierzak i talepie się z zimna...bo komus się znuidził i został wypierniczony na ulice...chyba wole być durna,zbieraczką,niz "nawpierniczac sie łososia "i komus cos wytykac ,że jest głupi bo takiego wyboru w życiu dokonał. :oops:
Pewnego dnia zostanie mi mało zwierzakó i na pewno będe tylko tymczasować.Jestem juz gotowa na to psychicznie,wiem,że w ten sposób pomoze sie wiekszej ilości zwierzaków,niz "nazbieranie"nastu w domu :roll: Z drugiej strony chyba zrobie w przyszłosci dom białaczkowy tylko ze ślepkami,bo i takie są
Ostatnio edytowano Czw lis 01, 2012 13:30 przez BOZENAZWISNIEWA, łącznie edytowano 1 raz
BOZENAZWISNIEWA
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 34 gości