» Pon paź 29, 2012 20:51
Re: Bombilla i reszta - Bisia umarła; Kasia nie żyje.
Nie jestem w stanie adoptować nowego kota w jakimś możliwym do przewidzenia czasie.
I to nie z powodu rozpaczy po stracie Kasi i Bisi, ale dlatego, że jestem tak wyczerpana psychicznie i fizycznie, że nie byłabym w stanie zapewnić mu odpowiedniej opieki.
Nie pisałam o tym wprost, bo to wątek kotów, a nie mój, ale Kasia i Bisia chorowały ponad rok i przez ten cały czas ja żyłam w ciągłym stresie i lęku o to, co znowu się stanie, czy poradzę sobie z tym, czy będzie można im pomóc. Od wielu miesięcy sypiałam po 4-5 godzin na dobę, z przerwami. Bisia miała problemy trawienne, Kasia - idiopatyczne zapalenie pęcherza. Ciągle prałam, zmywałam, sprzątałam, jeździłam do lecznicy, podawałam leki, poiłam z buteleczki. Samo podanie dwóm kotom po 120 ml wody w porcjach po 20 ml to w sumie 12 podań wody, a mogłam to robić dopiero po powrocie z pracy. I nie można było podawać tej wody na raz, tylko trzeba było robić godzinne przerwy, żeby mogły zjeść i nie zwymiotowały tej wody.
Gdy w lecie wyglądało, że sytuacja została opanowana, zdecydowałam się na sprzedaż mieszkania i przeprowadzkę.
Wszystko powiodło się nadspodziewanie dobrze, tyle tylko, że wkrótce zaczął się problem z ćmą i dalej już poszło z górki. Przeprowadzka, wykańczanie mieszkania, przygotowanie sprzedanego mieszkania do przekazania, załatwianie spraw, brak urlopu, non stop lecznica, a w domu leki i zabiegi i kolejne nieprzespane noce, no i życie na paczkach, trwające do dzisiaj. Sił dodawała mi nadzieja, że potrafię zapanować nad ich chorobami, że dzięki moim działaniom będą żyć jeszcze stosunkowo długo. Niestety, wszystko zawiodło.
To, co napisałam, to nie skargi. Kasia i Bisia to była moja rodzina. Byłam szczęśliwa, że jestem w stanie im pomagać, gdy tego potrzebowały. Bywałam załamana, gdy moje działania nie dawały efektu. A teraz jestem po prostu strasznie zmęczona i nie mam siły na nic więcej.
Piszę to, bo mnie samą już nachodziły takie myśli, ale muszę być realistką.
Każda z moich kotek nadawała się głównie na jedynaczkę.
Kropcia dzisiejszy dzień, pierwszy dzień samotności, zniosła doskonale.
Jej zachowanie po moim powrocie wskazywało wyłącznie na to, że bała się, że ja mogę nie wrócić lub że ją także mogę wynieść z domu i wrócić z pustym transporterkiem.
Ona nie wie, że Bisia i Kasia nie żyją.
Ona obawia się wyłącznie utraty domu i mojej miłości - cały wieczór starała mi się przypodobać, pakowała mi się na kolana, całowała po czole, właziła pod nogi, zachęcała do głaskania.
Strasznie mi jej żal, że tak to odczuwa.
Ostatnio edytowano Pon paź 29, 2012 21:40 przez
mb, łącznie edytowano 2 razy