Na wstępie przepraszam, jeśli pytanie pojawia się w niewłaściwym dziale,to forum jest tak gigantyczne, że nie umiem się w nim połapać

Sprawa wygląda tak:
Sąsiedzi mają kociaki "wychodzące". Od wieków tak było, w sumie tych kotów na przestrzeni lat jakby policzyć to już z 50 mieli. Teraz mają trzy kociaczki: Ozzika, Montiego i Tofficzka. Niestety... Toffik niedawno zaginął. Odnalazł się po kilku dniach, ale jest jak zupełnie inny kot. Z tego co wiem, boi się zamknięcia, nie reaguje pozytywnie na domowników, nie mruczy... Podejrzewają, że zawędrował do jakiejś piwnicy(a może zagonił go jakiś pies...) i tak przez przypadek został zamknięty. Po kilku dniach wrócił wychudzony, pewnie właściciele tamtego domu nawet o nim nie wiedzieli...
I teraz sąsiedzi najchętniej oddaliby Toffinka w dobre ręce(ale nie szukają na siłę jakiejś adopcji). Zastanawiałam się, czy go nie przygarnąć... Ale pojawia się kilka problemów:
1) Czy można go oduczyć wychodzenia z domu?
Szczególnie przy tym lęku o zamknięcie nie wiem czy to w ogóle jest możliwe... Mam już jednego kota, ale on nigdy nie wychodził dalej niż na balkon(i to zawsze miałam wtedy na niego oko), poza tym jest wykastrowany i usłyszałam od kogoś, że kot, który nigdy nie wychodził i już jest wykastrowany, raczej nie będzie próbował "zwiedzać świata".
Ale co z Toffinkiem? Czy w ogóle DA SIĘ oduczyć wychodzenia kota, który od kociątka wychodził na dwór? Dodam, że kociak nie ma chyba jeszcze nawet pół roku, może wiek jest tu też ważny, nie wiem...
2) Czy kot, który już jest w domu, nie poczuje się zagrożony? Nie będzie wobec nowego lokatora agresywny?
3) Czy kot, którego już mam i nie wychodzi, mógłby wpłynąć pozytywnie na zachowanie Toffinka i uspokoić go?
Na zasadzie: "zobacz, ja nie wychodzę z domu i wszystko jest w porządku, nie boję się zamknięcia, Ty też nie musisz" czy może raczej to Toffinek miałby większy wpływ na naszego kocurka na zasadzie: "wyjdźmy na dwór, tam jest ciekawie" czy coś...
Uff. Przepraszam za tak długi post. Na koniec dodam, że to oduczanie wychodzenia z domu to nie tak, żeby kotka jakoś unieszczęśliwić... Po prostu to nawet nie mój kot a kiedy usłyszałam, że zaginął, tak bardzo się martwiłam o niego... Nie wiem, czy przeżyłabym takie czekanie i zamartwianie się, gdyby chodziło o własnego zwierzaka...
Z góry dziękuję za wszystkie podpowiedzi i sugestie!
