W piwnicy straszne warunki (kurz i mnóstwo rupieci, zdechłe szczury itp.) Kotka ma ranę na szyi (już się goi), być może walczyła ze szczurem o swoje dzieci... Na półkach stały puste kartony, jakby nie można ich było dać kociakom na schronienie. Na dodatek komuś z sąsiadów koty zaczęły przeszkadzać i chciał nawet utopić młode

Jako że jestem alergiczką, wyszłam stamtąd ledwo żywa. Oczywiście z mamą i jej małymi.
Ale sama nie mam ich gdzie trzymać. W mieszkaniu mam dwie własne kotki i jednego tymczaska, które są w trakcie leczenia. Nabawiły się grzyba od poprzednio wziętych na tymczas kotów. Jest to wyjątkowo paskudny grzyb, mąż też go złapał od kota, a leczenie potrwa jeszcze dobre kilka m-cy

Nie ma opcji, bym mogła wziąć całą kociarnię do mieszkania, jeszcze nie stanęliśmy na nogi po poprzednich odrobaczeniach, odpchleniach i odgrzybieniach...
Rodzinka mieszka więc...w mojej piwnicy, w kojcu. O tyle mają lepiej, że są regularnie karmione. Wyleczyłam też chore oczy kociąt (po 3 dniach stosowania kropli problem minął).
Niemniej jednak mama i dzieci mają już dość zamknięcia w kojcu, chcą wyjść, bo są zdrowe i pełne życia. Nasza piwnica (box) niestety nie jest zamykana, bo po ostatnim włamaniu zamek jest wyrwany i każdy tam może wejść. Administracja już zainteresowała się kotami w piwnicy, lokatorzy dzisiaj przyszli z żądaniem, że koty mają zniknąć bo "im śmierdzi i jest to sprzeczne z regulaminem". Dali czas do piątku i zapowiedzieli, że w piątek przyjdzie ich znajomy cieć, zabierze je i się ich pozbędzie. To oczywiście jest sprzeczne z prawem, ale nie chcę doprowadzić do sytuacji, w której będę musiała bić się z jakimś cieciem i dwoma wyrosłymi kolesiami (jeden to typowy mięśniak i awanturnik, już wcześniej miałam z tym człowiekiem spięcie i mam wrażenie, że zwyczajnie się mści). Nasze mieszkanie wynajmujemy, więc nie chciałabym, żeby dodatkowo właściciel się o tym dowiedział albo miał przez to jakieś problemy.
Tak więc kocia rodzina egzystuje na niecałych 2 metrach kwadratowych, przy włączonej żarówce energooszczędnej. W takich warunkach kociaki nie mają szans się normalnie rozwijać

Mama jest piękną, kochaną, spragnioną pieszczot szylkretką (czarno-ruda).
Dzieci: 2 chłopców: cały czarny i cały rudy

4 dziewczynki: cała czarna, 2 pingwinki (w białych skarpetkach z super czarną łatką na tylnej stopie) oraz trikolorka (czarno-ruda jak mamusia obdarzona dodatkowo białymi skarpetkami).
Kociaki jedzą same, korzystają z kuwety, są zdrowe.
Baaaaardzo pilnie potrzebny tymczas, który mógłby przygarnąć całą siódemkę. DS dla poszczególnych kotów (w tym mamusi) też jak najbardziej mile widziany.
Czy ktoś może pomóc? Mamy czas do piątku...









