Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 19, 2012 21:20 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Jestem i proszę o spokój.
Wiem że z Klarisą jest źle. Wiem coś na ten temat doskonale.

TYLKO BŁAGAM NIE PANIKUJCIE.


Nie po raz pierwszy mamy panleukopenię na kociarni, przecież to oczywiste w takim stadzie kotów.
Zastanawia mnie fakt czy np. Yoko nie ma PP skoro ma biegunki upierdliwe, tyle że jako kot szczepiony łagodnie to przechodzi, jak każdy dorosły kot u Nas, który jest szczepiony. Skoro Bercik jest bardziej apatyczny to też jest słabszy chwilowo, ale jest szczepiony!


Tak jak Daga pisała, NIE WYPUSZCZAĆ BROŃ PANIE BOŻE MALUCHÓW Z BOKSU I ŻADNEGO KOTA KTÓRY SIEDZI W KENELU I W BOKSIE!!!!
Głównym siedliskiem będzie woliera, skoro Klariska tam latała.

W najgorszej sytuacji są Bonifacy (był 5 dni temu szczepiony, nie wiadomo co z Nim będzie :roll: To On jest obecnie najbardziej zagrożony, miejcie go na oku!!!
MIKUŚ
 

Post » Pt paź 19, 2012 21:22 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Kasia89 pisze:Po dyżurze:

Po rozmowie z Dagmarą zrobiłam tak: wszystkie rzeczy z boksu Klarisy- 2 miski, kura na gumce, kuweta (żwir wywaliłam do kosza) i kocyk dałam do 2 worków na śmieci. Cały boks spryskałam propanolem i zostawiłam na chwile, potem wytarłam ręcznikami papierowymi (żeby nie musieć wywalać szmaty) i włożyłam tam ten worek. Przypięłam kartkę, że to boks po Klarisie i nie można tam dać żadnego kota.

Alu czy 3 małe miały rano kupę w kuwecie? Bo teraz nie miały w ogóle, tylko siku, chyba że mi się coś porąbało, zobaczę czy jutro rano będą miały.
Maluchy są osowiałe trochę, mam nadzieję że wynika to tylko ze strachu. Jeszcze się boją trochę. uszy nie takie złe, tylko u Safiry w jednym trochę krwi, a tak to czysto.

Glut- antyb podałam, uszy wyczyściłam trochę tylko bo jemu tam bardzo głęboko wszystko siedzi chyba a bardzo się wyrywa. Ma bardzo tłusto w uszach, chyba ktoś mu za dużo oridermylu dał.
Glut zlał się w domku wiklinowym, mój błąd bo chciałam żeby trochę połaził sobie.


Rano miały mnóstwo kupek. Ale kupki były ok - twarde i w ogóle. więc widać wszystko wykupkały i już nie musiały :P

Heee co do tego oridremylu u Gluta :oops: no bo on się strasznie wyrywał i jakoś tak mi sie mocniej nacisnęło :oops: Glut chyba bardzo chce wrócić za wolierę, na moim dyzuze sie schował w jednej budce i nie mogłam go wyciągnąć żeby dac mu leki. Eh Glut...

vaylei

 
Posty: 306
Od: Pt wrz 21, 2012 9:49

Post » Pt paź 19, 2012 21:24 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Jestem przeciwnikiem "wariacji" i włos mi się jeży jak ludzie sieją panikę bo PP, przecież to również wirus jak sam caliciwirus, który może doprowadzić do zgonu, utraty oka, wiecznego gluta etc.
Mieliśmy już ze 3 razy PP albo i więcej i nigdy się tego już nie dowiemy.
Wystarczy zachować spokój! Działać, zachować OSTROŻNOŚĆ!

Osobiście nie zabraniam Marzenie chodzić na kociarnię, zalecam jednak a właściwie
I WYMAGAM OD KAŻDEGO HIGIENY! Tzn. proszę by każdy kto wróci z kociarni od razu kierował się do łazienki, rzeczy do prania, a ludź pod prysznic dokładny :wink:
No sorry że tak kolokwialnie ale wtedy każdy ogarnie.
MIKUŚ
 

Post » Pt paź 19, 2012 21:32 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

vaylei pisze:
Kasia89 pisze:Po dyżurze:

Po rozmowie z Dagmarą zrobiłam tak: wszystkie rzeczy z boksu Klarisy- 2 miski, kura na gumce, kuweta (żwir wywaliłam do kosza) i kocyk dałam do 2 worków na śmieci. Cały boks spryskałam propanolem i zostawiłam na chwile, potem wytarłam ręcznikami papierowymi (żeby nie musieć wywalać szmaty) i włożyłam tam ten worek. Przypięłam kartkę, że to boks po Klarisie i nie można tam dać żadnego kota.

Alu czy 3 małe miały rano kupę w kuwecie? Bo teraz nie miały w ogóle, tylko siku, chyba że mi się coś porąbało, zobaczę czy jutro rano będą miały.
Maluchy są osowiałe trochę, mam nadzieję że wynika to tylko ze strachu. Jeszcze się boją trochę. uszy nie takie złe, tylko u Safiry w jednym trochę krwi, a tak to czysto.

Glut- antyb podałam, uszy wyczyściłam trochę tylko bo jemu tam bardzo głęboko wszystko siedzi chyba a bardzo się wyrywa. Ma bardzo tłusto w uszach, chyba ktoś mu za dużo oridermylu dał.
Glut zlał się w domku wiklinowym, mój błąd bo chciałam żeby trochę połaził sobie.


Rano miały mnóstwo kupek. Ale kupki były ok - twarde i w ogóle. więc widać wszystko wykupkały i już nie musiały :P

Heee co do tego oridremylu u Gluta :oops: no bo on się strasznie wyrywał i jakoś tak mi sie mocniej nacisnęło :oops: Glut chyba bardzo chce wrócić za wolierę, na moim dyzuze sie schował w jednej budce i nie mogłam go wyciągnąć żeby dac mu leki. Eh Glut...

To się cieszę, że kupy ok :)
Z tymi uszami się nie przejmuj. Ja dałam na patyczki ten oridermyl i dopiero do ucha, nie wiem czy dobrze. Tak sobie myślę, czy można by mu taki płyn kupić np. Otifree i wlać do uszu, żeby mu tą głęboko zalegającą wydzielinę rozpuścić.
Glutek lubi się chować w budkach. Z jednej strony szkoda go tak przetrzymywać w boksie, ale jak chodzi i leje to też nie jest dobrze :(
Obrazek

Kasia89

Avatar użytkownika
 
Posty: 2367
Od: Nie kwi 22, 2007 14:14
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pt paź 19, 2012 21:42 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Mikuś....włos niech Ci sie nie jeży:) lepsza czasem panika niz brak ostrożności.....Klarisa byla zdrowa....przyszła na KP..i PP...są małe na kociarni a to ze sa w bokasch nie uchroni ich przed zarazeniem jeżeli będą mialy stycznośc niekoniecznie bezpośrednia z wirusem ....
Ostatnio edytowano Pt paź 19, 2012 21:45 przez agula76, łącznie edytowano 1 raz
agula76
 

Post » Pt paź 19, 2012 21:42 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Już chyba każdy wie "z czym to się je"? Chodzi o PP. Daga i Agula zrobiły zbiór podstawowych info.

Ja podejdę do tego tematu jednak nieco inaczej i napiszę co myślę....

Wiecie doskonale że moja Sofinia jest po PP. Mimo wszelkich zaleceń wetów o eutanazji wszystkich wetów, na przekór wszystkim Fiśka żyje. Jedyny lekarz który mi pomógł to Dr Kostrzewski Marek. Ostrzegał mnie o ogromnym ryzyku jakie niesie moje ślepe samozaparcie!! Nieodwracalne zmiany w mózgu itd. Podjęłam ryzyko, żyje. Może nie jest jej życie idealnym. Może inni weci podeszli bardziej rcjonalnie do tematu niż Ja - przecież była zimna, nie kontaktowała już w ogóle, leżała na boku i jeszcze tylko delikatnie biło serduszko i łapała powietrze jak ryba, sam szkielet. Wszyscy widzieli tylko jedno, eutanazja.
Dziś po 2,5 latach wspólnego życia, wiem że była to długa droga do "szczęścia". Dopiero teraz generalnie jest w miarę ok. Ciągle zażywa jakieś leki, ciągle ma jakieś infekcje, nie będę już pisać słowa ciągle, bo kocham ją nad życie, ale realnie patrząc życie na lekach dzień w dzień, stymulatorach odporności z minimalnymi przerwami. Tak to wygląda...i ciągły strach obawa że coś pójdzie nie tak i wróci....teraz lub później.

Oczywiście są też kociaki które nie mają prawie żadnych śladów po tym że przeszły PP, ot choćby 2 czarne kocurki Otek i Maniek u Anety. Nie wiem czy ktoś ich pamięta, ale mieli transfuzję krwi etc w Lupusie i żyją. Nie mają śladów PP, nawet ich nie "posmyrało".

Ot tak 2 kontrastowe PP.

Część niestety mimo najszczerszych chęci ratowania odchodzi........duża część odchodzi.

Generalnie w domu miałam też parę razy PP, i jak to się stało że część maluchów przeżyła, a część nie? Przecież były w jednym domu. W dodatku miały kontakt niejednokrotnie z 5 kotami stacjonarnymi rodziców. Sofiśka w momencie największego siewstwa spała wtulona w rodziców koty. I.....na szczęście nic.
Niejednokrotnie 2-3 kociaki umierały, a np. 2 przeżywały, przecież to PP. Wystarczyło ich wyciągnąć z tego "GÓWNA" , potem zdezynfekować lampami pokój (nigdy nie dezynfekowałam całego mieszkania). Potem były następne kociaki i było CACY!

Kolejny przykład to Kasia W. adoptowała ode mnie ze sklepu kota z PP, nikt o tym nie wiedział że ma. Niestety nie udało się. Kasia się nie załamała, tylko naświetliła całe mieszkanie dokładnie, po czym adoptowała ode mnie Smerfa i Atenkę i tworzą szczęśliwą rodzinę. Nie czekała 6 miesięcy tylko 5 dni???
MIKUŚ
 

Post » Pt paź 19, 2012 21:43 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

agula76 pisze:Mikuś....włos niech Ci sie nie jeży:) lepsza czasem panika niz brak ostrożności.....Klarisa byla zdrowa....przyszła na KP..i PP...są małe na kociarni a to ze sa w bokasch nie uchroni ich przed zarazeniem ...


Nie byłabym tego taka pewna. Nie myślmy w tej kategorii, mój powyższy post to wyjaśnia. Przecież mieliśmy już PP i koty w boksach były nie tknięte PP :)
MIKUŚ
 

Post » Pt paź 19, 2012 21:46 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Kasia89 pisze:.........Tak sobie myślę, czy można by mu taki płyn kupić np. Otifree i wlać do uszu, żeby mu tą głęboko zalegającą wydzielinę rozpuścić.
Glutek lubi się chować w budkach. Z jednej strony szkoda go tak przetrzymywać w boksie, ale jak chodzi i leje to też nie jest dobrze :(


Otifree jest na kociarni. Byle nie wlać i nie zostawić. Małe ilości się zapuszcza do uszu i potem czyści do sucha i dopiero oridermyl się nakłada i pozostawia do następnego czyszczenia.
MIKUŚ
 

Post » Pt paź 19, 2012 21:51 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

każdy kot ma inna odpornosc....ostrożnosc nie zaszkodzi ....
agula76
 

Post » Pt paź 19, 2012 21:58 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

MIKUŚ pisze:Już chyba każdy wie "z czym to się je"? Chodzi o PP. Daga i Agula zrobiły zbiór podstawowych info.

Ja podejdę do tego tematu jednak nieco inaczej i napiszę co myślę....

Wiecie doskonale że moja Sofinia jest po PP. Mimo wszelkich zaleceń wetów o eutanazji wszystkich wetów, na przekór wszystkim Fiśka żyje. Jedyny lekarz który mi pomógł to Dr Kostrzewski Marek. Ostrzegał mnie o ogromnym ryzyku jakie niesie moje ślepe samozaparcie!! Nieodwracalne zmiany w mózgu itd. Podjęłam ryzyko, żyje. Może nie jest jej życie idealnym. Może inni weci podeszli bardziej rcjonalnie do tematu niż Ja - przecież była zimna, nie kontaktowała już w ogóle, leżała na boku i jeszcze tylko delikatnie biło serduszko i łapała powietrze jak ryba, sam szkielet. Wszyscy widzieli tylko jedno, eutanazja.
Dziś po 2,5 latach wspólnego życia, wiem że była to długa droga do "szczęścia". Dopiero teraz generalnie jest w miarę ok. Ciągle zażywa jakieś leki, ciągle ma jakieś infekcje, nie będę już pisać słowa ciągle, bo kocham ją nad życie, ale realnie patrząc życie na lekach dzień w dzień, stymulatorach odporności z minimalnymi przerwami. Tak to wygląda...i ciągły strach obawa że coś pójdzie nie tak i wróci....teraz lub później.

Oczywiście są też kociaki które nie mają prawie żadnych śladów po tym że przeszły PP, ot choćby 2 czarne kocurki Otek i Maniek u Anety. Nie wiem czy ktoś ich pamięta, ale mieli transfuzję krwi etc w Lupusie i żyją. Nie mają śladów PP, nawet ich nie "posmyrało".

Ot tak 2 kontrastowe PP.

Część niestety mimo najszczerszych chęci ratowania odchodzi........duża część odchodzi.

Generalnie w domu miałam też parę razy PP, i jak to się stało że część maluchów przeżyła, a część nie? Przecież były w jednym domu. W dodatku miały kontakt niejednokrotnie z 5 kotami stacjonarnymi rodziców. Sofiśka w momencie największego siewstwa spała wtulona w rodziców koty. I.....na szczęście nic.
Niejednokrotnie 2-3 kociaki umierały, a np. 2 przeżywały, przecież to PP. Wystarczyło ich wyciągnąć z tego "GÓWNA" , potem zdezynfekować lampami pokój (nigdy nie dezynfekowałam całego mieszkania). Potem były następne kociaki i było CACY!

Kolejny przykład to Kasia W. adoptowała ode mnie ze sklepu kota z PP, nikt o tym nie wiedział że ma. Niestety nie udało się. Kasia się nie załamała, tylko naświetliła całe mieszkanie dokładnie, po czym adoptowała ode mnie Smerfa i Atenkę i tworzą szczęśliwą rodzinę. Nie czekała 6 miesięcy tylko 5 dni???


Z tą eutanazją wszystkich wetów to ja bym się jednak powstrzymał ,wiemy że nie są idealni ale w końcu kto będzie te nasze biedne futerka leczył :mrgreen:

bubor

 
Posty: 23310
Od: Czw maja 24, 2007 18:25
Lokalizacja: Kraków :)))

Post » Pt paź 19, 2012 21:59 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Myślę, że ostrożność jest konieczna, tak jak dokładna dezynfekcja wszystkiego, co da się zdezynfekować. Całe szczęście, że pp to nie FIP, przy którym jest wyrok śmierci. Ale mimo wszystko śmiertelność wśród kociąt jest duża, a zdolność wirusa do przetrwania - ogromna...

A my mamy gronkowca złocistego i zaliczyliśmy wieczorną awaryjną wizytę u wetki :(

Bubor :lol:
Obrazek

Axa76

 
Posty: 3889
Od: Śro wrz 24, 2008 13:56
Lokalizacja: Cieszyn

Post » Pt paź 19, 2012 22:02 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

BASIA ...jutro jedziemy do lupusa...to moze lepiej do Kostrzewskiego????
agula76
 

Post » Pt paź 19, 2012 22:09 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

Lupus robił dla schroniska tego typu zabiegi. Jeśli koty się jutro nie dopasują, trzeba będzie jechać jeszcze raz z innym kotem.

Axa... buuuuu :(

Tak chciałam tylko podsumować: wierzę że Klariska przeżyje, i wszystko dobrze się skończy! :evil:
Obrazek Obrazek Nefi - moje serduszko <3 Obrazek

LadyStardust

 
Posty: 3032
Od: Pon cze 25, 2012 21:02
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pt paź 19, 2012 22:22 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

DAGA...NA BANK SIE DOBRZE SKONCZY :ok: :mrgreen:
agula76
 

Post » Pt paź 19, 2012 22:25 Re: Część VIII z życia Kociej Przystani :)

BAZREK DLA KLARISKI

viewtopic.php?f=20&t=147274

ZAPRASZAM
agula76
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 807 gości