» Sob paź 13, 2012 9:22
Re: Ukradli 25 kotów!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pismo do prezydenta
PREZYDENT
Miasta Koszalin
Pan Piotr Jedliński
S K A R G A na decyzję Urzędu Miasta Koszalin
o odebranie mi z mieszkania kotów.
W dniu 12,10.2012. o godz. 10.30. z mojego mieszkania w Koszalinie przy ul.* * * * * * * nastąpiło bezprawne odebranie mi siłą, wbrew woli mojej i moich rodziców 20 naszych kotów, które są własnością moją i moich rodziców z którymi wspólnie zamieszkuję. W chwili zdarzenia wtargnięcie do mieszkania odbyło się podstępem i było ono pozbawione decyzji o odebranie mi z mieszkania kotów. W napaści na moje mieszkanie uczestniczyło dwóch bardzo agresywnych strażników miejskich (strażniczka miejska łapała koty za ogony, szarpała za sierść, wyzywała koty wulgarnie, rzucała nimi, a mnie i moją mamę popychała i targała nami), osoba z administracji S.M.- która uciekła widząc barbarzyńskie traktowanie moich kotów przy wyłapywaniu ich , była też urzędniczka Sanepidu, która bezpodstawnie twierdziła że w mieszkaniu moim jest gronkowiec (nie były nigdy wykonywane badania w tym kierunku, ani inne oraz nie ma żadnych podstaw do takiego twierdzenia), był obecny inspektor TOZ p. Ryszard Tiece oraz kierownik Schroniska dla Zwierząt w Koszalinie.
Nie wiem kto zlecił przeprowadzenie tej akcji i na czyje polecenie była wykonana, ponieważ w chwili wtargnięcia do mojego mieszkania, osoby które tego dokonały, nie posiadały i nie przedstawiły mi żadnych dokumentów.
Wejście do mojego mieszkania odbyło się siłowo, z naruszeniem nietykalności cielesnej mojej i mojej mamy , bowiem byłyśmy popychane, siłą odsuwane od drzwi i poszturchiwane.
Następnie osoby, które wtargnęły do mojego mieszkania, w sposób drastyczny wyłapywały moje koty- goniąc je po mieszkaniu, tarmosząc, tak że koty pod wpływem przerażenia sikały pod siebie i niektóre tak samo oddawały kał. Widok i sytuacja była taka dramatyczna, że mojej mamie zrobiło się słabo, a ja osobiście pod wpływem szoku dostałam silnego rozstroju nerwowego i musiałam jeszcze tego samego dnia zasięgnąć pomocy medycznej, dostałam wręcz skierowanie do szpitala.
Nadmieniam, że dzisiejsze wtargnięcie do mojego mieszkania i odbieranie mi kotów nie było poprzedzone żadnymi pisemnymi informacjami ani ostrzeżeniami o takim zamiarze, nie przedstawiono mi wcześniej żadnych zastrzeżeń, ani nie dano możliwości się do takich ustosunkować.
Wtargnięcie nastąpiło w czasie, gdy ja przebywałam w pracy, a w domu przebywali starzy rodzice. Moja mama przeżyła szok, gdy po otwarciu drzwi, została odepchnięta na ścianę, a do mieszkania wtargnęły siłą w/w osoby. Żadna z osób które napadły na nasze mieszkanie nie posiadała żadnego nakazu upoważniającego do tych czynności.
Pisemna decyzja o odebranie mi kotów została wydana już po fakcie, gdy zaprzyjaźnione z naszym domem osoby zaczęły w tej sprawie telefonować do U.M. i telefonicznie dopytywać się o istnienie tej decyzji i jej uzasadnienie.
Była mianowicie w tym dniu (12.12.12.) rozmowa telefoniczna p. Agnieszki * * * * z urzędnikiem Gospodarki Komunalnej , który o godz.11.24. (dowód: zapis w tel.kom.) potwierdził że Urząd Miasta nie wydał takiej decyzji i że nikt wcześniej nie wnioskował o taką decyzję.
Następnie p. A. * * * * * o godz. 12.20. telefonowała do prezes TOZ p. Bogumiły Tiece, która oświadczyła, że akcja odbierania kotów jest wykonywana według decyzji wydanej przez Urząd Miejski - co w danym czasie nie było prawdą, ponieważ godzinę wcześniej Urząd tego nie potwierdził.
Odebranie kotów z mojego mieszkania nastąpiło więc bezprawnie i wszystko wskazuje na to, że z osobistej inicjatywy pani prezes TOZ – Bogumiły Tiece, która akcję przeprowadziła wysyłając do jej wykonania swojego ojca, Inspektora TOZ p.Ryszarda Tiece- obecnego podczas akcji.
Wymiana sms-owej korespondencji pani .Agnieszki * * * * *z p. prezes TOZ Bogumiłą Tiece na temat bezprawia zastosowanego wobec mnie i moich kotów trwała do godz. 13.14. i poskutkowała załatwieniem naprędce przez p. B.Tiece decyzji o odebraniu mi kotów z urzędniczką U.M.panią Kurlandą wydaniem tej decyzji PO FAKCIE odebrania mi zwierząt, którą to decyzję w imieniu pana Prezydenta, podpisała p.Kurlanda.
Dlatego decyzja o odebraniu mi kotów została podpisana przez panią Kurlandę została mi dostarczona przez urzędnika Urzędu Miasta, p. Śnieżka , do mieszkania w dniu dzisiejszym (12.10.12.) o godz. 16.50. – PO FAKCIE ODEBRANIA MI SIŁĄ KOTÓW z mieszkania.
Odebrane nam koty są w większości w podeszłym wieku, niektóre w trakcie leczenia, na co mogę dostarczyć zaświadczenie od sprawującego od lat nad moimi kotami opiekę weterynaryjną, lek wet. * * * * *
Zwierzęta żyjące wraz z nami w naszym mieszkaniu nie były nigdy zaniedbane ani krzywdzone , są dobrze karmione i w chorobach leczone, a mieszkanie o powierzchni 53 m2, będące lokalem 3-pokojowym i z balkonem, stanowiło wystarczającą dla starych 20 kotów przestrzeń życiową.
Składam wobec powyższego jednocześnie zażalenie na treść uzasadnienia decyzji o odebraniu mi naszych kotów.
W uzasadnieniu decyzji napisano bowiem, że koty były zaniedbane, a ich powierzchnia życiowa (53 m2 ) zbyt mała, aby zapewnić im dobre warunki życiowe, podano też że mieszkanie było zanieczyszczone odchodami kotów – co jest absolutnym kłamstwem, bo ja posiadam dowody na systematyczny zakup wsadu (podściółki drewnianej) do kuwet i kuwety są przeze mnie oczyszczane w miarę potrzeby z odchodów. Nieprawdą jest również, że część kotów sprawiała wrażenie zaniedbanych , ponieważ wygląd ich (są grube) jest tego zaprzeczeniem. Część kotów jest stara i choruje- są pod stałą opieką weterynaryjną , na co mogę przedstawić dowody z lecznicy lek wet * * * * * *
W uzasadnieniu o odebranie mi kotów podano też jako przyczynę podejrzenie o rozmnażanie w mieszkaniu kotów ! Jestem oburzona takim kłamstwem, ponieważ wszystkie nasze koty są od wielu lat po sterylizacji i kastracji, co może poświadczyć opiekujący się od lat tymi kotami lek wet. * * * * * *
Uważam, że napaść na moje mieszkanie i wyrządzenie mnie i moim rodzicom takiej okrutnej krzywdy poprzez odebranie nam siłą ukochanych zwierząt, a jednocześnie brutalne i niehumanitarne potraktowanie naszych kotów poprzez wyłapywanie ich w bestialski, traumatyczny dla nich sposób, a potem bezdusznym unieszczęśliwienie ich umieszczeniem na siłę w schronisku- jest akcją zleconą osobiście przez prezes koszalińskiego Oddziału TOZ p. Bogumiłę Tiece i jest podyktowana chęcią skrzywdzenia mnie i skrzywdzenia moich kotów przez Bogumiłę Tiece, która nawet nigdy nie ukrywa, że pała wyjątkową nienawiścią do stowarzyszenia którego jestem członkiem. Również nie jest dla nikogo tajemnicą, że pani B.Tiece nie darzy sympatią kotów, że te zwierzęta są pani prezes TOZ delikatnie mówiąc, obojętne, dlatego nie zawahała się ich skrzywdzić i posłużyć się nimi, bo uważam również, że pani B.Tiece w taki drastyczny sposób ukarała mnie za wzięcie udziału w audycji przedstawionej tydzień wcześniej przez TV MAX, a opowiadającej m.in. o moim opiekowaniu się przyblokowymi kotami i mówiącej o czynnym pomaganiu bezdomnym zwierzętom przez członków stowarzyszenia, do którego należę.
Uważam tak, albowiem gdyby dzisiejsza napaść na moje mieszkanie była podyktowana zgłaszanymi przez sąsiadów jakimiś niedogodnościami sprawianymi im przez moje koty, to ja bym była z wyprzedzeniem czasowym poinformowana o takim fakcie przez S.M. oraz Urząd Miasta. Nic takiego nie miało miejsca, a napaść nastąpiła bez uprzedzenia.
Nadmieniam, że w uzasadnieniu odebrania nam kotów podano iż jedną z przyczyn jest zbyt mała powierzchnia naszego mieszkania, czyli 53 m2 ( w tym 3 pokoje), a tymczasem moje koty trafiły do schroniska aby w ilości 20 sztuk bytować tu w pomieszczeniu o powierzchni 12 m2, a przy tym zostały zabrane z ciepłego, ogrzewanego mieszkania, do zimnego, nieogrzewanego pomieszczenia w schronisku. Moje stare koty przyzwyczajone do dobrych warunków, do ciepłych pokoi – po prostu rozchorują się, a te koty które były w trakcie leczenia z różnych przyczyn zdrowotnych- w warunkach nieogrzewanego pomieszczenia schroniska i bez lekarstw jakie miały podawane , nie wydobrzeją.
Przy odbieraniu kotów nikt nawet nie interesował się, czy są one zdrowe, czy chore, czy nie są leczone. Akcja ta na pewno nie miała na celu poprawić byt moich zwierząt, a również potraktowanie mnie i mojej mamy było brutalne i nieludzkie. Byłyśmy obie przez panią strażniczkę miejską popychane i brutalnie szarpane. Zostałyśmy z mamą potraktowane jak przestępcy, a nasze koty jak śmieci.
W konsekwencji byłam zmuszona udać się do lekarza, ponieważ dostałam silnego rozstroju nerwowego, a moja schorowana mama nie może wyjść z szoku.
Wobec powyższego żądam zwrócenia mi moich kotów i wyjaśnienia mi jak mogło dojść do napaści na moje mieszkanie i moją osobę bez przedłożenia mi decyzji, która upoważniałaby do takiego ataku i odbioru zwierząt, potraktowanych zresztą niemniej drastycznie i czy właściwym jest takie postępowanie bez uprzedzenia pisemnego i bez wyjaśnienia przyczyn.
Wydanie decyzji o odebraniu nam zwierząt zostało bowiem wystawione przez urzędniczkę miejską p. Kurlandę widać że w porozumieniu z panią prezes TOZ Bogumiłę Tiece, skoro dopiero po wykonaniu napaści na moje mieszkanie i moją osobę, oraz po rozmowach p. B.Tiece z osobą domagającą się przedstawienia takiej decyzji!!
Nadmieniam, że moje koty są dobrze odżywiane, są w chorobie leczone , a do kuwet kocich stosuję ekologiczną podściółkę drewnianą. W finansowaniu powyższego uzyskuję pomoc od różnych zaprzyjaźnionych osób prywatnych oraz bardzo wymierną od stowarzyszeń : koszalińskiego „Kundelka” oraz kołobrzeskiego Stowarzyszenia "REKS"- które często finansuje mi leczenie kotów, zakup karmy i wsadu do kuwet, na co mogę przedłożyć oświadczenia i kserokopie faktur.
Uważam, że sytuacja, która miała dzisiaj miejsce jest bezprawiem i że nie było żadnego uzasadnienia dla takiego potraktowania mnie, mojej rodziny i naszych zwierząt.
Powyższym pismem zaskarżam decyzję o odebraniu nam naszych kotów i żądam bezzwłocznego zwrócenia nam zwierząt oraz oczekuję wyjaśnienia całej sytuacji .
.* * * * * * *