Dziewczyny potrzebna pomoc...
Oczywiście nie dla moich Ptysiakow, ale dla innych kociaków w warszawie...
Na ten weekend była w Warszawie. Byłam ze znajomymi w knajpie na Widoku (jeśli dobrze pamiętam to nazywa się GlassHouse). Kelnerka Marta - bardzo sympatyczna dziewucha, opowiadała, jak jacyś mieszkańcy po kilku latach wywalili kotke na ulicę. Ona mieszkała z jakimś starszym panem, ale sprowadziła się tam jego rodzina i dla kota nie było juz miejsca... Marta ją i jej kociaki dokarmia, ale idzie zima... I tu właśnie zaczyna sie problem. Kotka z małymi (podobno 6 sztuk) ulokowała sie w chronionym budynku i podobno ochrona nie chce tam nikogo wpuścić. Marta dokarmia kotkęi i cierpliwie czeka, aż kociaki zaczną wychodzić, aby je wyłapać. Boi sie zgłosić tego do TOZu, bo nie chce aby wylądowały w schronisku, bo wg niej po 3 tyg zostaną zabite... Jeśli znacie kogoś z warszawy, kto wie gdzie jest ten klub to proszę pomóżcie tym kociakom. Kotka jest bardzo nieporadna, nie może sie dostosować do życia na ulicy. Marcie na jej widok ręce opadają, ale nie chce jej zabierać, aby młode przeżyły i czeka..... kotkę widziała po drugiej stronie ulicy - jest cał czarna, a mlode podobno tez sa czarke tylko z jakąś ruda łatka koło oka - wszystkie 6

Będę wdzięczna za puszczenie wici po waszych znajomych w Warszawie
