Ja tam żadną minimalistką nie jestem, ale najlepiej wychodzi mi organizowanie kolacji przy użyciu pieczywa, pasztecików, twarożków, nożyczek i plastikowego widelca
Zostało mi to z lat młodzieńczych, kiedy to o godz. 4.30, nad moim magicznym czajnikiem, postawionym na turystycznem, malutkiem, palniku gazowem, przy budzącym się powolutku dniu, spotykała się ekipa a' 10 chłopa, na małego żłopa czegoś ciepłego i bułkę.
