terenia1 pisze:Pierwszy raz od dłuższego czasu (urlop) była w schronie.
Cały czas dużo kociaków - nakarmiłam kociaki we wszystkich pomieszczeniach.
Najbardziej mi żal maluszków - kurcze 3 maluszki z kwarantanny - byłam na chwilę chyba w piatek wyglądały lepiej teraz - biedaki jak im dałam jedzonko rzuciły się dosłownie jakby nic nie jadły od kilku dnismutno bardzo smutno, aż żal wychodzić z myślą że nie ma dla nich innego miejsca
![]()
Na adopcjach w klatce - z takimi już podrośniętymi kociakami siedzi taki mały bidny mikrus - prawie jeszcze z niebieskimi oczkami, wyciągnęłam go i na spokojnie dałam mu jeść - w klatce nawet nie dał rady podejść do miski, zlizał cały sosik z jedzenia.
Z pięciu maleńtasów z boksu w szpitalku chyba nr 5 przeżył tylko jeden teraz dzrze się jak najęty, żeby go tylko zabrać na ręce. Wyszłąm z ciężkim sercem ze schroniska
Fakt, w schronisku jest ostatnio bardzo ciężko. Dla rudego kocura z adopcji przydałby się dom tymczasowy, bo bardzo źle znosi pobyt w schronisku. Z Pędziwiatrów został tylko jeden kociak, reszta zdechła. Sporo uśpień było. Jakiś niedobry czas.