Mam kiepski tydzień
W pracy nas przetrzymują, potem lecę leczyć siebie, a potem Jaśka. A potem padam na mordę.
Resztę przetrzymam, ale Jasiek mi się ostro pochorowal. We wtorek przestał jeść i mnie nie przywitał przy drzwiach. Poleciałam do weta - zapalenie płuc, zajęta krtań, zapchany nosek. Do następnego wtorku mamy codziennie brać zastrzyki. Dzisiaj po południu liznął z łaski troszkę kociego mleka, więc na wszelki wypadek dostał u weta kroplówkę z "jedzonkiem".
Chłopaniowi szczęśliwie przeszło - wiecej nie wymiotuje i je normalnie. Wczoraj wieczorem Cfaniary mi kilka razy kichnęły, więc zamarłam. Więcej się to nie powtórzyło, ale dziewczynki są pod baczną obserwacją. Na razie na szczęście zachowanie i jedzenie w normie.