Dzięki dziewczyny za dobre słowo.
Te kilka m-cy z Żukiem to była intensywna bardzo "jazda". Ciężko teraz przywyknąć, brak małego a wątpliwości dopadają.
Radarek wczoraj pojechał do DS. Tego co zwizytowała Iwona.
Radar będzie sam.Ma fajowego, dużego Dużego więc pasują do siebie.
Powitanie i poznanie było jak najlepsze. Do Macieja i jego towarzyszki nawet Pikusiek podlazł dopominając się o głaski.
Pierwsze wieści są bardzo dobre. Kuweta zaliczona była prawidłowo.Je i cały czas mruczy. Jak wylazł z kontenera to podobno chodził po całym mieszkaniu, zaglądał w kąty i mruczał ,mruczał, mruczał...Nie dziwię się,że mocno zadowolony był.Żadna kocia chołota mu z kąta new wychynęła.
Bądź szczęśliwy dzieciaku.
A niedziela jak to niedziela.Jak zwykle chatę
ogarłam. Gary obsłużyłam i porobiłam za zmywarkę kilku programowom. A potem polazłam na zasłużony prysznic. Wylazłam odświeżona, kudełki ułożyłam wpierw pecając się maściami co by cera gładka i różana była. A że to wit.A to nawet świeci jak neon.W promocji sieci

. Myślę sobie (proszę zwrócić uwagę na zwrot "myślę sobie"

) że kawka to już mi się należy.Wlazłam do kuchni i zamarłam...Cała sól wywleczona , rozwłóczona po podłodze a w tym ...sik. Skurczykot jakiś, dowcipniś cholerowaty, pełen fantazji ułańskiej dowcip sobie zrobił. Co było zrobić. Pozbierałam do kupy

swoje zamarłe ciało, uniosłam z podłogi szczękę i polazłam po wodę i ścierę.
Niedziela jest dla kotów.I tyle.Niedziela jest dla mnie spokojniejsza bo mogę spokojnie ogarniać je i dojść do siebie po ich wybrykach. Po to Bóg stworzył niedzielę.