O, dziękuję za link, może by się faktycznie przydało, bo Bartek wyjątkowo silny....
No wet nie wie, o cop chodzi. Pół roku temu to Bartek skakał po karniszach i uznaliśmy, ze spadł na łeb, jak mnie nie było w domu, po zastrzykach - antybiotyk, witaminy B, Furosemid i coś przeciwzapalne oraz po kroplach do oka przeszło szybko, a po 2 tygodniach było tak samo, znów przeleczone i spokój. Teraz znów to samo, a się nie uderzył, jadł normalnie, bawił się, poszedł pod wersalkę spać, ale ja go wyciągnęłam po godzinie, żeby sprzątać i juz miał tiki i nie mógł się schylić, źrenice nierówne, oko mętne.Teraz wrócił do sprawności psychofizycznej, je, pije dużo po Furosemidzie, bawi się z Nelą (uwielbiają się

) ale oko dalej mętne, ciężko mi go zakroplić, bo mnie ręce bolą i nie mam jak przytrzymać, a do zastrzyków to jakoś z wetką dajemy radę z trudem we dwie...
Nie wiem, co z nim, mówiła, że może tomograf albo rezonans we Wrocławiu, ale chwilowo nie wchodzi to w grę...
Nela tak plinuje Bartka, że idzie za mną jak tylko się zbliżam do niego z kroplami i mnie odgania

Kochana taka, coraz mniej się boi, chociaż nadal jest neiufna, ale pozwala się głaskać i mnie i mężowi i mojej mamie, jeśli tylko trzymają saszetkę z jedzonkiem w ręce

bo inaczej nie pozwala się zbliżyć.