Nie chcę nikogo, urazić ani obrazić pisząc to co poniżej. Bardzo mi leży na sercu los Sauronka, zresztą każdego zaginionego zwierzaka. bardzo się o niego martwię. Ale ja mogę pomóc tylko radą. Opiekuję się mamą (90 lat) i ciocią (93 lata) obie chore na Alzheimera. Do tego jestem w tej chwili bardzo przeziębiona. Czuję się fatalnie. Nie mam siły rozwieszać ogłoszeń, poza tym mieszkam na Mokotowie, nie mogę zostawić na długo mamy samej.
Byłam dzisiaj na Żoliborzu. Szłam Krasińskiego od ulicy Popiełuszki do Placu Wilsona. Nie widziałam po drodze ani jednego ogłoszenia. Ani po jednej ani po drugiej stronie ulicy.
Zaglądałam w ulice boczne. Też ani jednego. Przy śmietniku na posesji Krasińskiego 23 widziałam jakieś koty, ale posesja jest zamknięta, nie mogłam tam wejść. Na rusztowaniach budynku było bardzo głośno. Robotnicy pokrzykiwali, walili młotami, gdybym była kotem nigdy bym tam nie osiadła. Zajrzałam na podwórko od strony Filareckiej, też widziałam rusztowania i ogólnie było hałaśliwie.
A ogłoszenia to moim zdaniem 75% szans na odnalezienie kota. Ja okleiłam całą Ochotę. Każdy róg ulicy, każde drzewo, niemal każde ogrodzenie. No i dawałam napotkanym ludziom ulotki, setki ulotek.
Niemal wszyscy mieszkańcy wiedzieli o poszukiwanym kocie.
Mam przeczucie, że Saurona nie ma już tam gdzie się go szuka. On nie siedzi w stercie desek czy na kupie starych mebli, albo w jakimś śmietniku. Jeśli mu się udało, to jest w jakiejś piwnicy, jeśli takiej nie znalazł, to nadal jej szuka. Takie mam wizje i takie przeczucia. Obym się myliła, bo widzę że takie poszukiwania jak ja bym je widziała są niestety niewykonalne
Tragedią jest także to, że nawet gdybym rozwiesiła dziesiątki ogłoszeń i spacerowała noc w noc po ulicach Żoliborza i spotykała czarne koty, to i tak nie rozpoznałabym czy to Sauron czy nie, bo nigdy go nie widziałam na oczy. Nawet gdybym rozstawiła klatki i złapała czarnego kota, nie wiedziałabym czy to jest Sauron.
Bez czynnego udziału Almare nie da się szukać Saurona. A ona nie teraz nie może szukać i nie ma siły go szukać. Taka jest niestety brutalna rzeczywistość.
A jak bardzo jest to ciężka praca - to szukanie, nikt tego nie wie lepiej ode mnie. Zwłaszcza, że nie jestem już młoda.....
Sytuacja jest patowa. Biedna Ania, biedny Sauronek. Wiele bym dała za to, żeby sam odalazł drogę do Ani. Strasznie mi przykro, że tak się to wszystko poukładało.
A na pomoc innych jest raczej trudno liczyć. Też się o tym przekonałam
