Szczęśliwa 9 i 6 tymczasów. NumerJeden [']

Kolejna sesja mojej jogi zakończyła się zabawą myszką oraz całkowitym rozluźnieniem - jaki on jest rozkoszny niedbale rozwalony z wyprostowanymi łapkami :lol:

Już jesteśmy po miziankach na moich kolanach, kotuś nie uciekł, mruczał i nawet się rozciągał rozkosznie. I dopiero potem zwiał z powrotem do klatki :twisted:

On jednak jest naprawdę duży, nie wiem czy nie ma 4 miesięcy albo lepiej

Jest chyba większy od Ryby

W czwartek pojedzie do Mińska Mazowieckiego. Oddam kota dzikawego, bez wizyty wet, tylko odpchlonego (może jeszcze go odrobaczę jutro), do domu wychodzącego...

Taki lajf. Ale źle mi z tym.

Hm. Kociak ma dziwną plamę na nosku. Na razie umyłam ciepłą wodą. Zobaczymy co będzie. Oby nie grzybek

Jana pisze:W czwartek pojedzie do Mińska Mazowieckiego. Oddam kota dzikawego, bez wizyty wet, tylko odpchlonego (może jeszcze go odrobaczę jutro), do domu wychodzącego... Taki lajf. Ale źle mi z tym.

Niefajnie

Naprawdę nie ma lepszego domu dla takiego pięknego kota? Gdyby nie ciąża, to pewnie bym go wzięła na tymczas. Po doświadczeniach i perypetiach z kotką Wieniem, która po roku w końcu trafiła do najlepszego domu na świecie, mam słabość do dzikawych... Ale niestety, nie mam teraz siły się nim zajmować, bo jestem coraz mniej mobilna, no i jednak bałabym się czymś zarazić - nawet zwykły grzyb to jest w ciąży duży problem, bo nie można brać większości leków.

Byłam z małym u weta. Na nosie może jest grzyb, nie wiemy tego na pewno, dostałam fungiderm do smarowania. Zadzwoniłam też do przyszłej opiekunki, nie zraziła się, od razu powiedziała, że planowała wizytę u weta, że w takim razie odda mi za tę dzisiejszą - rzadko spotykane podejście. Jedyna wada tego domu to wychodzenie, ale obejrzałam mapy i jest to osiedle jednorodzinnych domków, dość daleko od ulicy, a kotka rezydentka już 6 lat tam mieszka i jest ok.

Kotek jest piękny, ale dzikawy, sporawy (ma ok. 4 miesiące), my zupełnie nie mamy dla niego miejsca. Dziś go jeszcze odrobaczę i jutro pojedzie.

Niepotrzebnie robisz sobie wyrzuty.

Rozumiem, że dzień spokojnego kota w lecznicy można było po wizycie uznać za zakończony :wink:

A właśnie, że nie. Kudłaczek był nad wyraz spokojny, wszystko można nu było zrobić. Kochany był (tylko posikany).

DS wydaje się zupełnie fajny, po tym, co napisałaś.

I nie chodziło mi o jakieś wyrzuty, tylko bardziej chciałam wyrazić żal, że chętnie bym pomogła, a nie mogę...

"Jak się nie obrócić dupa zawsze z tyłu", albo "wyżej dupy nie podskoczysz" - więc skoro jest na już taki dom, a alternatywy nie ma

to kociak i tak tam będzie miał 100 razy lepiej niż na tym śmietniku - graciarni :ok:

Mały pojechał. Adoptowała go bardzo fajna dziewczyna. Jedyny minus tego domu to wychodzenie - ale poprzednio mieli kotkę, która dożyła 16 lat, teraz kotka 6-cio letnia wychodzi. Mam nadzieję, że mały też sobie dobrze da radę.

I jestem z niego bardzo dumna - nie dziczył, nie sykał, włączył motorek podczas miziania przez obcą osobę

Dostał żwirek, trochę suchej karmy, gerberka, swoją piłeczkę, myszkę i patyk z piórkami. I dwa podkłady na drogę, bo na pewno się posika :twisted: