Od dwóch dni nie wchodziłam, bo w domu właściwie szpital.
Od piątku dostawał metronidazol. W sobotę poprawiło się i to zdecydowanie. Wczoraj jeszcze sam jadł, ale mam wrażenie że wieczorem już zaczynała się żółtaczka.
Dzisiaj już odmawiał jedzenia.
Rano dałam mu baterię leków.
Po powrocie z pracy od razu pojechaliśmy do lekarza.
W brzuchu mnóstwo płynu, bardzo silna żółtaczka. Nie było sensu go męczyć.
Zasnął bardzo szybko.
Jutro pojedziemy go pochować

Kiedy umiera kot, który pod koniec intensywnie chorował zawsze mam wrażenie, że usypiam go częściowo dla własnej wygody. Bo prócz żalu, smutku, czuję pewien rodzaj ulgi
