A może haaszek ma rację, może nie spotkałam jeszcze TEGO kotka?
Dziś pytanie z innej beczki: macie tyle doświadczeń z kotami, czy wierzycie w to, że istnieją ludzie, których koty po prostu nie lubią i koniec?
Wybrałam się na weekend do Przyjaciółki, która ma dwa koty - rocznego kocurka, który wyrywa się i warczy posadzony mi na kolanach, nawet o jego ulubionej porze na przytulanie i kotkę, która w prawdzie daje mi się pogłaskać (czasami), ale kiedy trzeba było jej zakroplić oczka, tak się wystraszyła tego, że ją trzymałam, że obsikała materac na którym rzecz się odbywała. Może to lekko paranoiczne, ale wspominając żaden z kotów, z którym kiedykolwiek się zetknęłam, nie pałał do mnie sympatią.
Myślicie, że to możliwe?
