

Piszę do Was z małym zapytaniem i mam nadzieję, że ktoś rozwieje moje wątpliwości. Ale o tym właściwie za chwilę, na początek przedstawię naszą historię, w sensie moją i Phoebe (Saga i Leon moje pozostałe dwa kotki, obecnie mieszkają z moimi rodzicami zasługują na osobą opowieść)

Ostatnie moje znalezisko - Phoebe

Stworzenie zjadło ze smakiem kawałek parówki (bo tylko to, z rzeczy które miałam w domu nadawało się na kocią kolację), zwinęło się w kłębek na dywanie i poszło spać. Następnego dnia wykonałam telefon do miejskiego schroniska z informacją, że tam i tam znalazłam takiego i takiego kotka, pytam się pani czy nikt się po kotka nie zgłaszał (a nikt się nie zgłaszał) i na wszelki wypadek zostawiłam namiary do siebie. Po czym wzięłam czarny kłębek na ręce i pognałam do najbliższego weterynarza celem wstępnych oględzin. Kotka miała jakieś zapalenie jelita, dostała zastrzyki, tabletki na odrobaczenie i preparat na pchły. Ogłoszenie o znalezionym kotku wrzuciłam na bardzo obecnie popularny portal społecznościowy i na lokalną stonkę w nadziei, że znajdzie się ktoś kto mógłby się nim zaopiekować. Do tego czasu kotka miała pozostać u mnie i jak się pewnie domyślacie, została już na dobre i nikomu nie mam zamiaru jej oddawać, bo okazała się tak przecudownym stworzeniem, że od razu skradła mi serce

Kiedy tego, pierwszego poranka wróciłam z kotką od weterynarza, stała się rzecz niesamowita, było dość ciepło i balkon miałam otwarty, akurat wrzucałam ogłoszenie o kocie, kiedy zauważyłam końcówkę czarnego ogona znikającą pomiędzy prętami balkonu (mieszkam na niskim parterze). Myślę sobie.. no trudno.. pewnie Phoebe miuała dość wrażeń (bo i podróż samochodem, i weterynarz i gorzkie tabletki i bolące zastrzyki) więc czmychnęła sobie po prostu i już raczej nie wróci... Jaka ja byłam zdziwiona, kiedy za 10 minut słyszę z balkonu donośne miauczenie oznajmiające: "cześć! Wróciłam! Bawiłam się świetnie, ale chyba trochę się za tobą stęskniłam, więc przyszłam! " I tak oto już drugiego a właściwie pierwszego dnia, mój kotek stwierdził, że znalazł sobie nowy dom i już w nim pozostał


A teraz do rzeczy... Phoebe jest młodym, ale już w pełni dorosłym kotkiem i ma dość specyficzną budowę, w sensie: bardzo szczupłą i drobną, budowę ciała (chociaż zjada ogromne ilości jedzenia), długie, sprężyste nogi; dość duże uszy; duże, żółte, migdałowe oczy; czarną aksamitną sierść zupełnie bez podszerstka. Dla mnie osobiście nie wygląda jak zwykły dachowiec, zastanawiam się czy możliwe jest aby spokrewniona była z jakąś rasą.. ale ja się niestety nie bardzo na tym znam. Liczę na to, że może Wy mi pomożecie co to może być za "kocioł", czy wygląda na kotka w typie jakiejś rasy, czy może to mi się coś ubzdurało, bo taką ewentualność też biorę pod uwagę taką ewentualność

Linki do zdjęć mojej kotki


http://fotoo.pl/show.php?img=355513_img-0588ph.jpg.html
http://fotoo.pl/show.php?img=355514_img-0580ph.jpg.html
http://fotoo.pl/show.php?img=355515_img-0529h.jpg.html
http://fotoo.pl/show.php?img=355516_img-0584ph.jpg.html