
A jak będę musiała znowu zastrzyki robić to chyba ja będę miała też stresa. Wczoraj jak udało mi się pomiętosić ją troszeczkę ( jak ja to lubię ) to wyczułam na wewnętrznej stronie uda kleszcza. Miejsce już było spuchnięte. Ja trzymałam, a Ania wyciągała i przy okazji zaaplikowała Fiprex ( myslałam, że kleszcze sobie już poszły ), żeby Tiara nie słyszała tego dźwięku wyciskanej tubki to ja śpiewałam. I jakoś zniosła to w miarę spokojnie ( nie mówię o moim śpiewie ). Ale później szła jak przeciąg pod łóżko, a na Zorę nasyczała jak nie wiem co. Nie wiem czy to o zapach chodzi?