Mój pierwszy kot, Gryś był miłością od pierwszego wejrzenia. Zobaczyłam chudego biedaka, świeżo po amputacji łapy, który niewiele sobie robiąc ze swojego stanu wyszedł z posłanka przywitać się głośnym mruczeniem. Przez te 4 lata nie miałam ani cienia wątpliwości. Nigdy.
Potem przyszedł Chrobotek i tu się pojawiły lekkie nerwy, ale nie co do kota ale tego czy dobrze ułożą się ich wzajemne relacje. Zwłaszcza, że chłopaki musieli pokazac sobie nawzajem kto jest ważniejszy. Wiedziałam jednak, że najważniejszy jest czas i spokój. Dziś nie wyobrażam sobie rozdzielenia tej dwójki

.Nie żałuję, absolutnie!
Kiedy pojawiła się trzecia Henryczka, nie myślałam wiele. Wzięłam i kocham bardzo, bardzo
Nie nachodzą mnie wątpliwości ani kiedy coś podrapią, ani gdy roznoszą żwirek po domu. Zachwycam się każdą kupą, choćby śmierdziała strasznie.
Nie pamiętam już jak to było, kiedy ich nie było. Pewnie pusto jakoś.